sobota, 21 listopada 2015

25. Bez śladu


Podkład: Heartless

          Harry poświęcił wiele czasu na szukaniu kogoś o imieniu Tomas Jamie. Jego znajomy profesor Radsky, który pracuje w departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziei w wydziale Międzynarodowej Konfederacji Czarodziei nawet mu pomagał tak, by nikt się o tym nie dowiedział. Był dobrym przyjacielem. Starszy mężczyzna, który wiele przeżył, więc rozumiał jak ważne było to dla Harry'ego. Zrozumiał też, że chłopak nie chce jeszcze informować o tym odkryciu Ministerstwa.
          Miał krótkie siwe włosy, nie miał brody, ponieważ zawsze powtarzał, że mężczyzna musi być elegancki. Każdego dnia rano przed pracą wstawał wcześniej by się ogolić. Na czubku głowy miał bujną czuprynę, ale za to z przodu jego zakola powiększały się coraz bardziej. Miał smukłą twarz, wielkie szare oczy i przyjazny uśmiech.
          Harry nie był w stanie go nie lubić, nie znał bardziej prawego i uczciwego, do tego tak dobrego człowieka. W czasie wojny nie pracował w Ministerstwie, prędzej by dał się uśmiercić, niż zmusić do zrobienia czegokolwiek dla ciemnej strony mocy  -  dla Voldemorta. Teraz jednak wrócił, nowy minister, w większości nowi urzędnicy, więc dla czego on miałby nie wrócić do pracy. To był czas odbudowy Świata Magii, a on chciał się do tego przyczynić. Nie był już młody, ale za starca się nie uważał.
          Przeszukiwali tak wszystkie pergaminy, księgi i papiery już od kilku godzin. Aż w końcu profesor Radsky uśmiechnął się do siebie. Znalazł coś, miał jedynie nadzieję, że to było to czego jego młody przyjaciel auror szukał.
  -  No Harry chłopcze, chyba coś znalazłem.
          To była dobra wiadomość. Harry był tak wdzięczny Henrykowi, nie wiedział jak ma się mu odwdzięczyć. Sam tych informacji na pewno by nie znalazł w takim czasie.
  -  Jest wielu o takim imieniu. Skupiłem się więc na takich, którzy pochodzili z Londynu i najbliższych miast dookoła. Spójrz.

Tomas Jamie
urodzony: 30 stycznia 1960 roku w Londynie (Wielka Brytania)
rodzice: Elizabeth Lanister i Tomas Patric Jamie
zmarł: 22 listopada 1985 roku w Nowej Zelandii

          Harry odłożył książkę, którą podał mu profesor. Nie czytał już dalej, zakładał, że człowieka którego szukają musi być żywy.
  -  To nie tego szukam.
  -  Dobrze, zatem proszę, masz jeszcze tutaj.
          Przeczytał informacje o kolejnym Tomasie, ale o nim również pisało, że zmarł, ale 1998 roku. Kolejny Tomas Jamie, który urodził się w Londynie, od dwunastu lat mieszkał we Francji. Inny zaś zmarł na chorobę Skrofungulus w 1992 roku. Kolejnych trzech zmarło w przeciągu tych ostatnich lat (jeden nawet w czasie wojny).
          Każdy czarodziej o tym imieniu i nazwisku zdawał się nie być tym Tomasem Jamie, o którym była mowa w liście. Harry i profesor powinni poszerzyć krąg poszukiwań zaraz po tym jak przejrzą wszystko co do tej pory znaleźli. Jeśli ten mężczyzna nie pochodzi z tych okolic to ich zakres poszukiwań drastycznie się powiększył. To rzeczywiście mógł być problem. Na pewno Harry nie zdąży go odszukać w takim czasie. Draco będzie musiał wykazać się cierpliwością i dojrzałością, to nie jego wina.
          Jeszcze trochę, a Harry by się poddał. Wszystkie osoby o takim nazwisku były martwe lub daleko od Wielkiej Brytanii.
  -  Jest jeszcze ten  -  powiedział profesor spokojnym głosem.

Tomas Hugo Jamie
urodzony: 25 listopada 1975 roku w Wielkiej Brytanii
rodzice: Lily Helena Lovegood, Hardwin Jamie
wykształcenie: ukończył Hogwart w 1993 roku, później odbył praktyki na uzdrowiciela w Szpitalu Świętego Munga na oddziale Zakażeń Magicznych (lata 1993 - 1998)
praca: kelner w Dziurawym Kotle, Londyn
miejsce zamieszkania: po Wielkiej Bitwie o Hogwart w 1998 - mężczyzna imigruje, ale większość czasu mieszka w miejscu pracy
często widywany: Dziurawy Kocioł, Londyn

   -  Jakiś pasjonat  -  powiedział do siebie Harry.  -  Sprawdzę to  -  zwrócił się do przyjaciela.
          On tylko patrzył się na niego tymi wielkimi szarymi oczami. Jego ciepłe spojrzenie wywołało falę wdzięczności w chłopaku.
  -  Naprawdę ci dziękuję. Nie poradziłbym sobie z tym wszystkim bez ciebie.
  -  Ależ nie ma sprawy, mam nadzieję, że znajdziesz to czego szukasz.
          Starszy pan powiedział Harry'emu, że jeżeli to nie chodzi o tego Tomasa Jamiego, to może wrócić i będą szukać wśród innych ksiąg. Reszty czarodziejów o tym nazwisku, mieszkających w ich kraju i przede wszystkim żyjących. Później może zza granicy, może jakichś imigrantów.
          Harry był mu bardzo wdzięczny, ale nie miał już czasu na szukanie niczego innego. Draco był bardzo niecierpliwy. I wątpił, że okaże się na tyle dojrzały i wyrozumiały by poczekać jeszcze z dzień lub dwa.
  -  Jeszcze raz dziękuję.
          Wiedział co musi teraz zrobić. Ale nie wiedział jak na to zareaguje Ślizgon. Lepiej mu nie powie, sam to załatwi. Ale i tak przydałaby mu się pomoc.

*     *     *


          Było już późno, a Draconowi nadal nie udało się nic wyciągnąć od barmana. Był bardzo poirytowany. Jeśli pracował na darmo tyle godzin będzie naprawdę wściekły. Niech on nawet nie próbuje go oszukać. To wszystko była wina tego Pottera, grzebał się strasznie, nie było nawet od niego wiadomości. Ta praca budziła w nim niepokojące emocje, Hermiona na pewno skarciłaby go za takie zachowanie.
          Hermiona.
          Znów o niej pomyślał.
          Jednak przez ten cały czas nie zastanawiał się jak mogło to tego wszystkiego dojść, że zakochał się w Gryfonce, której kiedyś nienawidził? Jak zmienił się przez nią, nikt jeszcze na niego w dobry sposób nie wpłynął. To wszystko co wpajał mu ojciec do głowy nagle jakby przestało mieć na znaczeniu. Hermiona go zmieniła. Zmieniła jego podejście do życia, do ludzi.
  -  Nie obijaj się tak!  -  barman nie szczędził mu tego wieczoru nieuprzejmości.
          Mężczyzna po prostu był taki w stosunku do wszystkich pracowników. Nie umiał wyrazić wdzięczności, miał swoje zasady. Pracownicy są po to żeby pracować, a nie się obijać. Za coś im przecież płaci. A to, że Draco zdecydował się na inną formę zapłaty nie zwalniało go z ciężkiej i sumiennej pracy.
          Jednak przez te marudzenie i narzekanie barmana na pracę Malfoya obudziła się w chłopaku chęć zemsty na wszystkich oszustach jakich spotkał i spotka. Niech jego pracodawca nie będzie jednym z nich, bo może tego gorzko pożałować.
          Dobiegała godzina dziesiąta. Według umowy, praca Dracona dobiegała końca. Jednak nie wierzył w sprawiedliwość mężczyzny. Jednym z powodów było to, że w Dziurawym Kotle mimo zmierzającej się godziny zamknięcia, nie robiło się w cale pusto. Wręcz na odwrót, do środka wchodziło coraz więcej czarownic i czarodziei.  Chłopak sprzątnął wszystkie stoliki jeszcze szybciej. Starszy mężczyzna za ladą też się nie obijał, klientów miał od groma. Musiał jeszcze szybciej czyścić wszystkie kielichy, kubły i szklanki na alkohol.
          Gdy tylko Malfoy na niego spojrzał zobaczył, że ten go woła do siebie.
  -  Ambitny! Tak ty! Cho no tutaj!
          Jeśli jeszcze raz się na niego wydrze, to Malfoy naprawdę straci panowanie nad sobą. Jednak w tym samym momencie przypomniał sobie dlaczego to robi. Dla Hermiony. Jeśli dzięki temu czegoś się dowie, to było warto.
  -  Porozmawiajmy  -  powiedział mężczyzna.
          Nadal nie rozumiał dlaczego chłopak zaproponował pracę za darmo za jakąś informacje. Wezwał go do siebie, ponieważ miał nadzieję, że chłopak zostanie na dłużej. Klientela się schodziła, to nie chciał jeszcze zamykać baru. Powie mu to co chce wiedzieć, ale tylko w połowie i zaproponuje drugi układ. Jeśli się nie zgodzi to dorzuci jakieś darmowe piwo kremowe, to może na to pójdzie.
  -  A więc Tomas Jamie  -  powiedział Draco.
  -  Tak się nazywa, no tak się przedstawił bynajmniej  -  powiedział sprzedawca.  -  Zatrudniłem go jakieś dwa miesiące temu. Nie był wspaniałym pracownikiem, ale za taką stawkę się opłacało.
          Mężczyzna opowiedział mu coś o chłopaku. Przyszedł tu kiedyś, prosił o prace bo nie miał dachu nad głową. Więc zatrudnił go w zamian za noclegi. Był to skromny chłopak, taki wydawał się na początku. Ostatnie tygodnie się pogorszył. Jakby zmienił całkowicie.
  -  Wtedy zaczęły się z nim kłopoty.
  -  Co ma pan na myśli?  -  Draco nie był jakoś szczególnie zainteresowany życiorysem chłopaka, pragnął się raczej dowiedzieć czegoś co by naprowadziło go na ślad Hermiony. Mimo tego słuchał uważnie.
          Barman opowiedział mu jak zmienił się drastycznie Tomas w jego oczach.
  -  Zaczął coraz bardziej interesować się panienkami. Był z niego istny podrywacz. Nie rozumiałem tej zmiany. Ale póki pracował miałem gdzieś co robił na boku i po godzinach pracy. Jednak w końcu zaczęło to przeszkadzać. Podrywał nawet panienki tutaj! Przy barze!  -  Sprzedawca mimo tego wydawał się bardzo rozbawiony.
  -  Pamięta pan jakąś?
  -  Było ich tak wiele. Ale przeważnie kończyło się tylko na rozmowie, wiesz chłopcze jak to wygląda.
          Uśmiechnął się do niego. Draco też był młody i przystojny. Barman uważał go za takiego samego jak Tomas czy Bert. Młodych pragnący zabawy.
  -  Tak  -  powiedział blondyn.  -  Co jeszcze?
  -  Dwa razy zdarzyło się tak, że to dziewczyny wypytywały o niego  -  barman był rozbawiony.
          Bywał zły na chłopaków, ale wiedział co to znaczy młodość. Nie miał im tego za złe, ale też przesadzać nie można było. Denerwował się, jak Tomas pytał się, czy może brać panny na górę do swojej kanciapy, ale zawsze kończyło się to tylko na słowach. Chłopak pewnie nie miał takiego zamiaru, tylko udawał przed dziewczynami takiego łobuza, który nic by nie robił innego, jak zyskiwał coraz to ładniejsze panny.
          Dracon wpadł na pomysł. Miał ze sobą jej zdjęcie. Może je pokaże? Jak dobrze że wziął go ze sobą, wiedział, że może się przydać. Barman widział wiele dziewczyn w tym barze, ale może zapamiętał jakąś dziewczyna bardziej, może to Hermiona była jedną z tych dziewczyn co się pytały o Tomasa, a może i nie. Warto spróbować.
  -  Jak wyglądały te dwie co o niego pytały  -  rzucił jakby od niechcenia blondyn.
  -  Jedna taka blondynka, ładniutka, ale gdy słyszałem tą ich wymianę słów to zbierało mi się na pawia ze śmiechu.
          Barman zaśmiał się głośno, dwie czarownice siedzące przy barze zwróciły swój wzrok na niego, ale po chwili wróciły do swojej rozmowy.
          W czasie ich rozmowy przychodziło kilka osób zamawiając różne przysmaki i napoje, barman z zadowoleniem je sprzedawał. Widać dzisiaj interes się kręcił. Mimo tego nie zapominał o Draconie. Kontynuował swoją wypowiedź.
  -  Druga była inna  -  mina mu spoważniała.  -  Wyglądała na całkiem bystrą dziewczynę, miała takie dłuższe włosy. Najbardziej zapamiętałem jej zielony sweterek.
          To było całkiem możliwe, Hermiona miała zielony sweterek. Jak tylko wróci do mieszkania sprawdzi czy jest w jej szafie, czy rzeczywiście go ubrała tego dnia.
  -  A czy może jedną z tych dziewczyn była ona?
          Draco pokazał mu zdjęcie, które trzymał. Barmana mina jeszcze bardziej zrzedła. Ta rozmowa zeszła na całkiem inny tor. Wydało mu się podejrzane, że chłopak tak się wypytuje o tą jedną dziewczynę i o Tomasa. Sam nie chciał mieć problemów z Ministerstwem. Co jeśli blond chłopak dla nich pracował?
  -  Może już zakończymy?
  -  Obiecał pan!  -  warknął Draco.
          Barman był zmieszany, coraz mniej podobała mu się ta rozmowa. Zaczęło się całkiem niewinnie, teraz jednak wygląda to jak przesłuchanie.
          Udał, że coś wyciąga spod lady. Mocno zastanawiał się, czy kontynuować tą rozmowę. Jednak najlepiej było powiedzieć prawdę. On nic nie zrobił, więc jeśli powie prawdę to za nic go nie oskarżą.
          Czarownica o rudych włosach podeszła właśnie do lady i usiadła koło Dracona.
  -  Dwa piwa kremowe  -  powiedziała do barmana.
          Ten tylko skinął głową. Nalał dwa kubły, odebrał swoją należność za napoje i stanął patrząc się na chłopaka.
          Dracona tak samo jak i mężczyznę zdenerwowało, że dziewczyna nie odeszła tylko siedziała i wyraźnie wpatrywała się w przystojnego blondyna.
  -  Może  -  odezwała się do niego,  -  przysiądziesz się do mnie i koleżanki?
          Spytała z zawadiackim uśmiechem na twarzy. Draco nie był w nastroju, był zły. Prowadził właśnie ważną rozmowę, a ta rudzina mu w tym przeszkadzała.
  -  Nie mam ochoty  -  odburknął, nawet na nią nie spojrzał.
  -  No ale ja nalegam  -  powiedziała dziewczyna.
          Uśmiechała się, widać było, że łatwo się nie podda. Chyba naprawdę zależało jej na towarzystwie przystojnego chłopaka. Lecz nie zdawała sobie sprawy z tego, że takim nachalnym zachowaniem może wyprowadzić go z równowagi, a to na pewno dobrze się nie skończy.
  -  Nalegam  -  powtórzyła.
          Myślała, że swoim urokiem będzie w stanie go przekonać. Dla niego jednak był obojętna. Działała mu na nerwy.
  -  A ja powiedziałem  -  powiedział oschle Draco,  -  że nie mam ochoty.
          Zawiało od niego chłodem, dziewczyna tym razem to poczuła. Nawet barman to wyczuł, stał tyłem do nich i udawał, że coś sprząta. Ale cały czas przysłuchiwał się rozmowie tych dwoje.
  -  Ale...
  -  Nie  -  warknął Draco.
          Tym razem spojrzał na dziewczynę. W jego wzroku pojawiło się coś, co trochę nawet przeraziło dziewczynę. Zdecydowała się na odwrót.
  -  Miłego wieczoru  -  powiedziała.
          Szybko zabrała dwa kufle z kremowym piwem i odeszła.
          Draco poczuł ulgę, czekał teraz tylko na barmana. Nalewał z drugiej strony komuś Ognistej Whisky. Zaraz pewnie wróci. Musi.
  -  Widzę, że nie warto z tobą zadzierać  -  powiedział barman zaraz po tym, jak podszedł do chłopaka.  -  Słuchaj chłopcze, nie chcę mieć żadnych problemów, jeśli pracujesz dla Ministerstwa...  -   jąkał się trochę, nie wiedział co powiedzieć.  -  Ja nic nie wiem.
          Draco potrząsnął głową. Rozumiał obawy barmana, ale sam chciał dobrze, nikomu nie chciał narobić problemów, on tylko szuka ukochanej.
  -  Słuchaj, to nie tak. Nie pracuję dla nikogo, po prostu szukam tej dziewczyny.
          Sprzedawca nie był zbytnio przekonany. Ale co mógł zrobić. Chłopak wyglądał na zdeterminowanego. Łatwo nie odpuści.
  -  Dlaczego.
  -  To moja dziewczyna, widzisz?  -  Jeszcze raz pokazał mu zdjęcie.  -  Długie włosy, tak jak opowiadałeś. Ma brązowe oczy, ładny uśmiech.
  -  No widzę widzę. Chłoptasiu, nie chcę cie zawieść więc ci powiem, ale nie jestem pewny.
          Draco zamienił się w słuch, czyli jednak barman coś wie. To dobrze. Może trochę mu pomoże.
  -  Ta dziewczyna była tu pewnego wieczoru.  -  Zawahał się.  -  Dziewczyna bardzo podobna. Pytała o Tomasa. Ja tylko się przysłuchiwałem. Jeśli chcesz się upewnić zapytaj Berta bo on z nią rozmawiał wiec...
  -  Dobra dobra, co dalej?
          Był bardzo niecierpliwy, czy mężczyzna mógłby przejść do sedna? Śpieszy mu się. Mionka mogła być teraz wszędzie.
  -  W sumie to nic więcej. Berty poszedł po Tomasa. Wyglądało to jakby wiedział, że przyjdzie bo nie chciał z nią rozmawiać w pracy. Tyle. Po prostu wyszli.
          Dziwne, bardzo dziwne. Ale i tak dowiedział się całkiem sporo.
  -  Czy to była na pewno ona?
  -  Nie wiem, chyba. Ale jest jeszcze coś.
          Draco pogrążył się w myślach. Nie wiedział czy wierzyć mu, czy nie. Chyba nie miał wyjścia.
          Ich rozmowie przysłuchiwały się dwie wiedźmy, które siedziały blisko. Barman to zauważył więc skarcił je wzrokiem, ale one nic sobie z tego nie zrobiły. Udały, że nie wiedzą o co chodzi.
  -  A kiedy ten Tomas wróci? Pojawił się od wtedy? Co jeszcze wiesz?
          Blondyn zasypał nagle go pytaniami. Coś jeszcze na pewno wiedział, ale czy zechce mu powiedzieć. Chyba nie.
  -  No właśnie nie.
          Barman był zmieszany. Łatwo dał się zmanipulować chłopakowi i wciągnąć w rozmowę. Jednak było mu trochę do żal. Widać, że jego dziewczyna gdzieś zniknęła, a on desperacko próbował ją odnaleźć. Pomoże mu jak będzie umiał.
  -  Co nie?
  -  Nie pojawił się od tamtej pory, wyszedł z nią i nie wrócił. Nie mam pojęcia gdzie on teraz nocuje, w jego kanciapie nadal są jego rzeczy, dużo ich nie miał, ale są. Natomiast on się już nie pojawił.
  -  A kiedy to było.
  -  Chłopcze! Bym ja to pamiętał!
          To był problem. Draco naciskał by barman sobie przypomniał kiedy to było. Mogło mu to bardzo pomóc. Bo jeśli było to w podobny czasie co Hermiona zniknęła, to Tomas Jamie stawał się momentalnie głównym podejrzanym.
          W tym czasie do baru wszedł starszy otyły mężczyzna.
  -  Cześć Peter!
          Barman jakby ucieszył się na jego widok.
  -  Jasne jasne  -  odburknął mężczyzna.
          Śmierdział alkoholem, był już pijany, ale jakoś stał na nogach. Siadł koło Dracona. Ten jednak nie zwracał na niego uwagi.
  -  Przypomnisz sobie kiedy to było, kiedy ostatni raz widziałeś Tomasa?
          Dalej kontynuował rozmowę. Teraz się już nie podda.
  -  Tego szuje?!  -  wtrącił się otyły pijak.
  -  Ten młody wypytuje o Tomasa i jego nową dziunie z którą ostatnio zwiał i już nie przyszedł do pracy.
          Dziunie? Jego? Te słowa tknęły Malfoya prosto w serce, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, pijak znów się odezwał.
  -  A tak! Pamiętam. Sama pytała się mnie o niego  -  zaśmiał się tak głośno, że prawie by się zakrztusił. Nie powinien nic więcej pić, ale nikt nie miał na to wpływu.
  -  Kiedy to było?  -  powtórzył niecierpliwie Draco.
  -  Wiesz kochaneczku pamięć mi trochę tak... szwankuje...
          Barman parsknął śmiechem. Draco dobrze wiedział o co chodzi mężczyźnie. Wyciągnął na stół galeony. Mężczyźnie aż zaświeciły się oczy. Nie widział galeonów, ale zamiast tego niezliczona ilość Whisky!
  -  Kupię panu ten alkohol jak pan zdradzi kiedy to było.
  -  Sobota wieczorem.
  -  Wtedy zaginęła  -  powiedział do siebie chłopak. To musi być ten Tomas, pasuje. Jego celem jest odnalezienie chłopaka. Ale to może być trudne. Skoro od soboty się nie pojawił, to może już nie wrócić.
  -  Jak go znajdę?  -  Spytał barmana.
          Ale ten nic więcej już nie wiedział. Tomas Jamie - tak się przedstawił. Na rozmowie o prace nie zapytali się go nawet ile ma lat, czy skończył jakąś szkołę, czy pracował wcześniej, nic! To oburzające.
          Draco ruszył w stronę wyjścia szybkim krokiem.
  -  Ej! A moje Whisky?!
          Stary pijak był niezadowolony, nie dostał tego, co mu obiecano. Draco był tak zdenerwowany, że tylko obrócił się do nich obu i ze zgrozą i złością w głosie powiedział:
  -  Jakoś mnie tak trochę pamięć szwankuje, nic nie pamiętam.
          No i wyszedł. Nie był zadowolony z tego co osiągnął. Jedyny plan na który było go stać, to czatować przy Dziurawym Kotle dzień w dzień, aż ten chłopak się pojawi. Ale dlaczego miałby? Już miał jego Hermionę, po co miałby wracać? Po swoje rzeczy? Jednak pewnie nic wartościowego nie posiadał skoro nie miał dachu nad głową.
  -  Draco?
          Obrócił się gwałtownie w stronę nadchodzącej z prawej strony postaci.
  -  Harry?
          Spotkali się kilka kroków od wejścia do Dziurawego Kotła. Harry słyszał w głosie Malfoya ten znajomy, złowrogi ton. Coś się musiało stać, co innego by go teraz tak wyprowadziło z równowagi.
  -  Wpadłem na coś -  oświadczył blondyn.
  -  Ja też  -  powiedział Harry.
          Wskazał na kilku czarodziei z ministerstwa którzy towarzyszyli Harry'emu w tej chwili. Byli z Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziei.
  -  Pora się dowiedzieć czegoś więcej -  oznajmił Harry.
          Draco tylko stał i się przyglądał. Wszystko potoczyło się bardzo szybko.

*     *     *

          Czarodzieje z Ministerstwa przeprowadzili sprawę zaginięcia dziewczyny ponownie, uwzględnili nowe poszlaki w sprawie. Jednak mimo tygodniowych aktywnych poszukiwań nic to nie dało. Wszystkie ślady urwały się. Nie było śladu po Hermionie, ani po Tomasie Jamie.
          Jego życie zostało dokładnie przestudiowane przez doświadczonych ludzi, jego rzeczy przeszukane, wszystkie osoby, które miały z nim kiedyś kontakt, zostały przesłuchane. Nic nie wskazywało na to, że to właśnie on uprowadził dziewczynę oprócz listu i świadków, którzy widzieli ich razem w barze tamtego dnie.
          We wszystkich gazetach czarodziei można było o tym przeczytać.
          Nawet w Proroku Codziennym.


Hermiona Granger ofiarą przestępstwa


Zaginięcie czarodziejki!


Tomas J. zostanie pociągnięty do 
odpowiedzialności za to, że uprowadził 
dziewczynę, gdy tylko Ministerstwo 
pozna miejsce jego pobytu.

Czy to ma coś wspólnego z Sami Wiecie Kim?


Wydział do spraw zaginionych 
czarodziei apeluje o zachowanie ostrożności!!!
Jeszcze nie wszyscy zwolennicy Sami-Wiecie-Kogo 
zostali schwytani przez aurorów i umieszczeni w Azkabanie!!!
    

          ,,Kiedy pojawiły się nowe informacje w tej sprawie nasz wydział zareagował natychmiastowo"  -  mówi przedstawiciel Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziei Susan Bones.
          Sprzedawca Roger L. i pracownik Bertoniusz C. w śledztwie w sprawie zaginionej dziewczyny  zeznali, że Hermiona Granger tego dnia wyszła z chłopakiem, który podawał się za Tomasa Jamiego. Tomas Jamie był pracownikiem tymczasowym w Dziurawym Kotle. Nic więcej o nim nie wiadomo. Kiedy wraz z dziewczyną opuścił pub, ślad się urwał, ale nie zaprzestano poszukiwań. 
          ,,Zrobimy wszystko co w naszej mocy" - mówi S. Bones w wywiadzie dla Proroka Codziennego. - ,,Wszyscy znają H.Granger, pomogła ocalić nas wszystkich, więc teraz i my zrobimy wszystko co w naszej mocy."
          Bliscy, rodzice mugole, nie chcieli jednak udzielić nam wywiadu w tej sprawie. Zostawili to bez komentarza.
Długo poszukiwano dziewczyny lecz bez skutku. Dzisiaj ministerstwo magii uznało czarodziejkę za nie odnalezioną, według ustawy nr 393 paragrafu o zaginionych czarodziejach. Minęło już kilka tygodni, poszukiwania jeszcze nie zostają całkowicie zawieszone. Wszyscy współczują rodzicom i bliskim. Harmiona Granger na wieki będzie wspominana jako bohaterka, która pomogła ocalić świat magii przed Lordem Voldemortem.

          Draco nie chciał tego wszystkiego czytać, słuchać. To tylko pogarszało sprawę. W gazetach ukazały się także zdjęcia głównego podejrzanego, który podawał się za Tomasa Jamie.
          Jednak to też nic nie dało. Nikt nic nie widział i nie słyszał.
          Harry dalej pogrążał się w pracy, jako auror miał jej dużo, a Ginny wróciła na swój ostatni rok do Hogwartu. Mimo tego, że nie chciała wyjeżdżać ze względu na Hermione, to Harry przekonał swoją narzeczoną, że to bez sensu. Dziewczyna musi ukończyć Hogwart, a gdy to zrobi to w końcu będą mogli się pobrać.
          Natomiast Draco z każdym dniem był coraz bardziej załamany tym wszystkim. 




__________________________________
Czytelniku!  :)
Kolejny rozdział planowany na 28.11.2015

Zachęcam do komentowania, ponieważ to motywuje mnie do pracy!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :D
Za każdy jestem ogromnie wdzięczna!

Polecam:
Nie mów nic. Kocha się za nic.

Dziękuję mojej becie - Księżniczce Dramione

sobota, 14 listopada 2015

24. Nadzieja

Wiem, że zaszły duże zmiany na blogu, ale wszystko robię z myślą o Was by lepiej się czytało i było bardziej przejrzyście :)
Podkład: Hello [KLIK]


         Z każdym kolejnym dniem chłopak pogrążał się w jeszcze większej rozpaczy. To wszystko było złym snem, z którego nie potrafił się wybudzić. Jego Hermiona zaginęła, a on nic nie mógł na to poradzić. Wszystko straciło nagle sens. Nic się nie liczyło, oprócz tego, że musi ją odnaleźć.
         W jego sercu zagościł niepokój, nie mógł się go pozbyć. Nie chciał się go pozbywać. To on sprawiał, że każdego dnia Draco na nowo zyskiwał siły by szukać dziewczyny. Jego emocje były tak bardzo zróżnicowane, Czy ból, czy strach, czy złość -  to wszystko spowodowane jej zniknięciem. Do tego miał wrażenie jakby co dzień stawał na skraju wielkiej przepaści. Dostawał przy tym dwie możliwości do wyboru. Mógł skoczyć w dół, nie przejmując się niczym więcej. Zakończyć cierpienie spadając w dół. Wybrać tą jedną drogę, której koniec był oczywisty. Mógł też odejść od skraju przepaści. W ten sposób wybrać życie takie jakie mu zostało. Pełne bólu, samotności i niepokoju. Jednak każdego dnia decydował się na odejście od tej granicy, wybierał życie. Nie był pewny czy postępuje słusznie, teraz wszystko było dla niego bez sensu.
         Jego serce było w strzępach. Tylko jedna osoba potrafiłaby zebrać wszystkie kawałki razem. Jednak tej osoby nie było w pobliżu. Odeszła. Znikła.
         Mugolska policja nic nie potrafiła zdziałać. Nie zdziwiło go to. To z pewnością jest sprawa dla czarodziei. Jego ukochana na pewno dałaby rade sobie z jakimś mugolem, była świetną czarownicą. Najlepszą.
         Minęło kilka kolejnych dni. Draco jak zawsze o tej porze tułał się bez celu po swoim mieszkaniu. Zostało ono przeszukane przez pracowników Ministerstwa tak samo jak mieszkanie jego dziewczyny. Oczywiście niczego nie znaleziono, żadnych śladów.
         Jednak, gdy przechodził koło półki z książkami, coś zwróciło jego uwagę. Jego książki z zaklęciami i eliksirami zawsze były poukładane według zastosowań. Lecz teraz jedna z nich była na nieodpowiednim miejscu. Dlaczego? Draco na pewno jej nie używał w ostatnim czasie.
         Wyciągnął ją, a wtedy na ziemię wylądował pozaginany kawałek pergaminu.
  -  A to co znowu?

Hermiono
Wybacz mi, że tak się stało. Chciałem Cię zobaczyć, ale nie mógłbym Cie nawet pocałować, bo tak trudno byłoby mi wyjechać. Wybacz mi też ten napój. Wiem, że mieliśmy zaledwie godzinę, ale tak cudownie znowu było Cię ujrzeć. Musiałem Cie odprowadzić to tego motelu. Wiem, że to właśnie w nim się zatrzymaliście. Nadal nie rozumiem co Ty czujesz do tego Malfoya, ale jeżeli on leczy rany które pozostawiłem na Twoim sercu to jestem wdzięczny. 


          Zamurowało go. Co to miało być? List? Do Hermiony? Musiała tu go schować, ale dlaczego? Nie mogła go po prostu wyrzucić?  Tyle tu zbędnych informacji, o co chodzi? Wolałby nie czytać tego, wolałby się nigdy o tym nie dowiedzieć. Ktoś wie o ich związku. Ten ktoś wie nawet, że Hermiona coś do niego czuje. To wszystko było niemożliwe, nie mógł tego pojąć. Jednak kolejne wątpliwości się rozwiały. Zawsze zastanawiał się, czy Hermiona rzeczywiście go kocha. Ale jak już ktoś inny pisze o uczuciach Hermiony, to może jest to prawda.

Nienawidzę za to samego siebie. Musiałaś po tym eliksirze tak cudownie usnąć, bym mógł znowu odejść. Wybacz. Jeżeli się trapisz tym co się wydarzyło tej nocy, to niczym się nie martw. Nie mógłbym Cię tknąć. Różne rzeczy mogły Ci się przyśnić tej nocy, ale to skutki eliksiru. Chociaż jestem bardzo ciekawy co Ci się śniło. Może będzie nam dane kiedyś się jeszcze spotkać. Jeśli mnie nie znienawidzisz, to czy opowiesz mi o tym? Wybacz jednak, że posłużyłem się tym. Niektórzy ludzie używają tego, by kontrolować swoje sny. To jest ten plus. Eliksir jest całkowicie bezpieczny więc się nie martw. Nie chciałem Ci wymazywać wspomnień. Chciałem, żebyś wiedziała, że jestem cały i zdrowy. Nie musicie mnie szukać. To jest niebezpieczne. Ale póki wykonuje ich rozkazy jestem bezpieczny. Wiec Mionka proszę Cie, tak samo jak wczoraj, wracaj do domu. Pamiętasz coś z naszego spotkania? Mam nadzieje, że tak. Mam nadzieje, że niebawem Cię zobaczę...

                  Jego uwagę przykuło ostatnie zdanie.

...Jeśli również chcesz się spotkać to odnajdź w Londynie Tomasa Jamie'ego. On by nam pomógł się spotkać. Ale nie chcę Cię do niczego zmuszać.
Ron

  -  Ron? Ron Weasley?
         To wszystko wydawało się takie podejrzane. Hermiona wspominała, że się z nim widziała. To dlatego zrezygnowali wtedy z poszukiwań.
  -  Ale kto to jest ten Tomas do cholery?!
          Zastanawiał się nad jeszcze jedną rzeczą. Czy Hermiona była na tyle głupia i szalona by pójść na spotkanie z tym mężczyzną. Zawsze była jedną z najinteligentniejszych dziewczyn jakie znał. Mimo tego, że w czasie szkoły nie chciał się do tego przyznać, to tak było. Jego dziewczyna okazała się jednak ślepa i zbyt naiwna, bo zaufała rudzielcowi. Czy rzeczywiście jej zniknięcie było powiązane z osobą wspomnianą w liście. Tego nie był pewny. Ale wszystko na to wskazywało. Od czasu jej zniknięcia było to najlepsze z odkryć, najlepszy ślad jaki udało mu się znaleźć. To może być jego szansa na odnalezienie dziewczyny. 
         Musiał wziąć pod uwagę to, że skoro ten tajemniczy Tomas zna Rona Weasleya, to jest czarodziejem. Wątpił, że to może być mugol. Nie brał już tego pod uwagę. A skoro to czarodziej, to jest szansa na jego odnalezienie. Ministerstwo ma spis czarodziei, na pewno udałoby się odnaleźć Tomasa Jamie'ego. Jego ojciec długo pracował w Ministerstwie, zna niektóre jego tajemnice. Ale takie podstawowe informacje o departamentach, powinien znać każdy czarodziej.
         Jednak Draco chciał załatwić tą sprawę w tajemnicy. Do tego będzie mu potrzebna osoba z wewnątrz. A jedyną osobą, którą zna i byłaby w stanie pomóc to Harry Potter.
  -  Świetnie. Święty Potter. Co on pomyśli jak znowu poproszę go o pomoc.
         To bardzo go poirytowało. Nie był w takim stanie już dawno. Gdyby Hermiona nie była tak rozkojarzona przez rudzielca, to pewnie nigdy nie odważyłaby się na tak idiotycznie niebezpieczny krok. W tym momencie poczuł w sercu jeszcze coś innego, nie strach, czy rozpacz, ale złość. Był wręcz wściekły na siebie, z powodu tego, że ją zostawił. Wyjechał mimo, że widział, że coś jest z nią nie tak. Do tego jeszcze nie chciała mu powiedzieć co się dzieje. Już nic nie musiała jednak mówić. Teraz już znał powód jej dziwnego zachowania.
         To wina rudzielca, ich spotkania, tego listu. Jednak nie znał powodu dla których dziewczyna chciałaby się z nim spotkać po raz kolejny. Przecież złamał jej serce. Zostawił.
         Hermiona teraz już kochała Dracona. Tak myślał.
         Był pewny jedynie co on czuje do niej. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś podobnego. Jego uczucia do niej pulsowały w całym jego ciele. Ona niesamowicie na niego działała. Swoim charakterem wpływała na to, że był teraz  lepszym człowiekiem. Do tego tak bardzo działała na niego w fizyczny sposób. To była prawdziwa, szczera miłość z jego strony. Zawsze gdy tylko była przy nim czuł się inaczej, w dobrym pozytywnym tego znaczeniu, Czuł się jakby mógł wszystko.Uwierzył przecież, że da radę odnaleźć Ronalda, pomóc Hermionie, zakopać topór wojenny z Harrym i wiele więcej. Przy niej mógł tak wiele. Teraz jednak niewiele mu pozostało. 
         Miał nowy cel w życiu, nie może zawieść. Musi zrobić wszystko, by znów ujrzeć ukochaną.
     Nie mógł dłużej zwlekać. Ubrał się tak szybko jak potrafił. Mimo, że  w mieszkaniu nadal było jak po przejściu tornada. Nie miał do niczego głowy, nawet by chociaż trochę uporządkować swoje rzeczy. To nie było najważniejsze. Teraz nie przeszkadzało mu brak porządku. Wcześniej dostałby szału, ale w tym momencie skupiał się wyłącznie na dziewczynie.
         Tak było już od tygodnia, nawet więcej. Jego ubrania, kiedyś poukładane idealnie według sprawdzonego systemu, leżały teraz pogięte, pozwijane w kulki i porzucone w różnych kątach mieszkania. Buteleczki na eliksiry były porozrzucane wszędzie, większość puste. Nie miał teraz chęci ani czasu by je przygotowywać. Kiedyś to uwielbiał, uwielbiał eksperymentować z różnymi eliksirami wynalezionymi w starych księgach. Kiedyś nawet przez przypadek udało mu się znaleźć eliksir "na kaca". Był bardzo przydatny, w to nie wątpił. Teraz jednak nie skupiał się na takich rzeczach. 
         Nie minęło kilkanaście minut a chłopak stał już przed drzwiami przyszłego państwa Potter. Nie zwrócił nawet uwagi na to kiedy się tu znalazł i w jakim czasie. Pochłonęły go myśli.
  -  Zniżam się do poziomu rudzielca  -  bąknął do siebie.
         Zastukał w drzwi. Minęło parę chwil zanim rudowłosa ukochana Pottera mu otworzyła.
  -  Gdzie on jest?  -  powiedział.
         Jego ton nie był najuprzejmiejszy, ale teraz nie było stać go na nic lepszego. Według siebie i tak uważał, że zachował się nadzwyczaj spokojnie jak na taką sytuację.
  -  A ty tu czego Malfoy?
         Draco nie spodziewał się miłego powitania. Ale przynajmniej spodziewał się, że zastanie gospodarza w domu.
         To była zbyt ważna sprawa by z nią zwlekać. Chodzi przecież o ich przyjaciółkę. Chłopakowi udało się coś odkryć, a oni mają prawo wiedzieć. Oni mają obowiązek mu pomóc. 
  -  Jest sprawa  -  powiedział już  z większym spokojem.
  -  To chyba może poczekać, wróć wieczorem  -  odpowiedziała.
         Zamknęła drzwi przed jego nosem. Tego to na pewno się nie spodziewał. Jak Ginny mogła go zignorować. Nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że popełnia błąd, Ale blond chłopak nie dał za wygraną. Zapukał po raz kolejny.
  -  To ważne.
         Drzwi od mieszkania były stare, jak cały budynek. Dlatego też dźwięk głośno rozchodził się echem po korytarzu. Dziewczyna przecież by nie chciała włączyć w tą sprawę sąsiadów, więc jak najszybciej powinna mu otworzyć. Tak w końcu zrobiła.
         W jej oczach pojawił się błysk. Draco nie potrafił tego zrozumieć, nie wiedział, co teraz Ginny czuła. On czuł jedynie chłód, rozpacz, a nawet złość. Nią kierowały inne emocje. 
         Nadzieja. 
  -  Hermiona?  Znalazłeś coś?
         Pokiwał tylko głową. Nie wiedział skąd i dlaczego ale poczuł ciepło w sercu, po raz pierwszy od dłuższego czasu. Rudowłosa dziewczyna podziałała na niego pozytywną emocją. Kiedy on przyszedł tutaj pogrążony w chłodnych emocjach, nie sądził, że jej ciepło może ukoić jego ból. Chociaż na chwilę. Poczuł to samo co ona. Nadzieję.
         Pojawiła się znikąd. Tak mała ale jest. Zmienił nastawienie do tego listu. Co innego mu zostało jak tylko mieć nadzieję i działać. Wykorzysta tą okazję tak szybko jak będzie mógł.
         Wszedł do środka. Był już tu wcześniej, ale nie zwrócił wtedy uwagi na wygląd pomieszczenia.
         Ginny pisała coś piórem na skrawku pergaminu, który zaraz przekazała sowie  Helmiemu.
  -  Leć kochany Helmi, szybko.
         Draco domyślił się, że posłała sowę po Harry'ego. Minie jednak trochę czasu zanim dotrze.
         Jeszcze raz przyjrzał się mieszkaniu. Nie było dużo, trochę przypominało budową jego małe mieszkanko. Nie było przedsionka, tylko od razu wchodziło się do przytulnego małego saloniku, w której stała kanapa, stół i kilka krzeseł. Dalej było kilka drzwi, pewnie prowadziły do kuchni, łazienki lub kolejnego pokoju, może sypialni. Były zamknięte, więc nie mógł się dowiedzieć. W salonie górowały odcienie jasnego brązu i turkusu. Zdziwił się, spodziewał się, że nie tylko on ma sentyment do barw swojego domu z Hogwartu, ale widocznie się pomylił.
         Minęło kilkanaście minut. Siedział na kanapie w salonie, a Ginny zniknęła za jednymi z drzwiami. Nie wiedział jak długo to może jeszcze potrwać. Za ile Harry'emu uda się wrócić do mieszkania. Zbyt długie zwlekanie może zaszkodzić Hermionie. Bo jeśli ten Tomas ma cokolwiek wspólnego z jej zniknięciem to nie można już dłużej czekać. Może być niebezpieczny, to może być nawet śmierciożerca. Nie wiadomo nawet czy Ron go zna. Tomas mógł go oszukać, Ronowi mogło się tylko zdawać, że zna chłopaka z listu. Ten Tomas mógł oszukać więcej ludzi.
         Było tyle możliwości, a wszystko co przychodziło do głowy Malfoya było z każdą minutą coraz gorsze. Te scenariusze, które wpadały mu do głowy przypominały sceny z najgorszego horroru. Było to też spowodowane trochę zniszczonym obrazem bezpieczeństwa na świecie. Sam kiedyś pracował dla Śmierciożerców, sam nim był. Wiedział, że jeżeli za zniknięciem Hermiony stoi jeden z nich to może być już nawet za późno na ratunek.
         Jego rozważania przerwała Ginny, która przyszła z powrotem do salonu. Przyniosła chłopakowi jakiś napój. Draco po kolorze próbował doszukać się zastosowania. Ta konsystencja, ten lekki zapach mięty pomieszany z cynamonem i cytryną, to chyba musi być wywar kojący nerwy.
  -  Opowiedz, czego się dowiedziałeś?
         Ginny najwidoczniej nie chciała czekać już dłużej na narzeczonego. Nie dziwiło to Dracona. On by również nie wytrzymał, tu przecież chodzi o Hermione. O jej życie.
         Nie chciał owijać w bawełnę, dziewczyna domaga się faktów. Wyciągnął z kieszeni list i podał jej. Widział jak szybkim ruchem go otwiera, jak z uwagą wpatruje się w każde zdanie zapisane na pergaminie przez Rona.
  -  ,,Nie musicie mnie szukać. To jest niebezpieczne. Ale póki wykonuje ich rozkazy jestem bezpieczny"  -  czytała, nawet nie zauważyła kiedy zaczęła robić to na głos.  -  "Ale nie chcę Cię do niczego zmuszać. Ron"
         Spojrzała na blondyna badawczo. Widać była tak samo zaskoczona jaki i on godzinę temu.
  -  Kto to Tomas?
  -  Nie wiem. To właśnie musimy się w pierwszej kolejności dowiedzieć  -  stwierdził smętnie, po czym dodał  -  Harry musi się dowiedzieć.
         Taki był plan Malfoya. Jedyny właściwy i najlepszy jeśli chodziło o realizację.
         Ginny jak i Draco byli pogrążeni w swoich myślach na tyle, że nie zauważyli nawet kiedy do mieszkanie wszedł Harry. Usłyszał tylko fragment rozmowy, ale na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Może to był wynik na nowo pozyskanej nadziei?
  -  Co ja muszę?
          Chłopak przywitał się z narzeczoną i spojrzał na Dracona. Ani on, ani Ślizgon, nigdy by nie przypuszczał, że po skończeniu Hogwartu będą jeszcze utrzymywać kontakt. To nie było realne, to wszystko za zasługą Hermiony. Bez niej nic z tego by nie wyszło. Harry i Draco mieli tak wiele powodów by się nienawidzić. Mimo, że Draco zawdzięczał Harry'emu życie. Nigdy o tym zawzięcie nie myślał. I to również nie była odpowiednia chwila.
         Zamiast tego blondyn opowiedział im o wszystkim co przyszło mu teraz do głowy. O liście, o jego przypuszczeniach i zamiarach. Pierwszy raz zdarzyło się, że Harry całkowicie się z nim zgadzał.
  -  Spróbuję się czegoś dowiedzieć o Tomasie Jamie, ale Draco...
         Wiedział co Harry chce mu powiedzieć.
  -  Nie rób głupot, dość mamy kłopotów. Zaczekaj chociaż jeden dzień, a potem to i ja ci pomogę.
         Chłopcy postanowili nie zawiadamiać o tym Ministerstwa dopóki nie dowiedzą się czegokolwiek o Tomasie. Bo jeśli ten ktoś pracuje dla urzędu czarodziei to będzie im trudno dowieść jego winy w związku ze zniknięciem Miony
         Harry przyznał się, że nie zna wszystkich nazwisk Śmierciożerców, więc nie był teraz w stanie powiedzieć im, czy potencjalny podejrzany Tomas Jamie nim był. Ale było to mało prawdopodobne, bo dlaczego wyszkolony auror Ron, miałby się z nim zadawać? Nie wspominałby przecież w liście do Hermiony o jakimś zwolenniku Voldemorta, a tym bardziej nie sugerował spotkania z nim. To skłaniało kolejny raz do zastanowienia się. Czy Ronald Weasley zasugerowałby spotkanie z jakimkolwiek niebezpiecznym człowiekiem?
  -  Nie macie pewności, że to ten z listu za tym stoi - Ginny nie chciała uwierzyć w to wszystko.
         Tajemniczy chłopak ukartował spotkanie z Hermioną tylko po to by ją uprowadzić. To wszystko brzmiało tak niedorzecznie. Dlaczego Hermione? Co ona może dla niego znaczyć. Uważała, że to wszystko jest dziwnym zbiegiem okoliczności. List, Tomas Jamie, zniknięcie Hermiony  -  jeden wielki przykry zbieg okoliczności.
  -  Jeden dzień, a później szukam Tomasa sam  -  oświadczył Draco.
         Harry zgodził się na taki układ. Miał nadzieję, że uda mu się coś dowiedzieć bo inaczej Draco z pewnością wplącze się w jakieś kłopoty. A przez to wszyscy mogą mieć kłopoty. Jednak jeden dzień to bardzo mało czasu. To będzie prawie niemożliwe znaleźć jakąś przydatną informacje dotyczącą odpowiedniego mężczyzny. W liście było zbyt mało informacji. Znalezienie czegokolwiek graniczyło z cudem.


*     *     *


         Minęło kilka godzin. Draco siedział w Dziurawym Kotle i rozmyślał o Hemionie. Pił już trzecią Ognistą Whisky Ogdena. Nie miał co robić, czekał na jakąkolwiek wiadomość od Harry'ego. On jednak nadal był w Ministerstwie. Nie wiedział tylko czy to dobrze, czy źle.
         Nie minęło kilka minut a napój już mu się skończył.
  -  Muszę z tym skończyć  -  powiedział do siebie.  -  Ale po ostatnim.
         Podszedł do baru w nadziei, że dostanie kolejną Whisky. Jednak jego uwagę przyciągnął blond chłopak. Był dość młody. Kłócił się ze starym mężczyzną, który kilkanaście minut temu sprzedał mu Whisky. Powinien być za ladą, a jednak stał tam i najwyraźniej był zdenerwowany.
  -  Bert! Gdzie on jest?!
         Malfoyowi zdawało się, że jeszcze chwila a mężczyzna pobije chłopaka. Był naprawdę wściekły. Z jego uszu aż buchał dym poirytowania. Był czerwony na twarzy, a wszystkie fałdy na brzuchu trzęsły się jak galareta, przy każdym jego gwałtownym ruchu. Tak wymachiwał rękami, że starsza kobieta siedząca najbliżej aż się uchyliła przez jednym z ciosów.
  -  Gdzie on jest?! Znowu nie przyszedł! Zostajesz za niego!
  -  Ale to nie moja wina!
         Chłopak był równie zły co jego rozmówca. Dracona zaciekawiło o czym tak dyskutują. Nie miał co robić. Na dodatek każda sytuacja odwracająca jego uwagę od Hermiony była dla niego zbawieniem. Nie słyszał całej kłótni, mimo to wciągnął się w całą tą sytuacje. Kto nie przyszedł? I gdzie?
  -  Nie będę pracować za Jamie'ego, trzeba było zatrudnić kogoś innego!
  -  Nie pyskuj smarkaczu!
         Dracon nie czekał ani chwili dłużej, w kilka sekund znalazł się obok mężczyzn. Miał nadzieję, że się nie przesłyszał. Bo jeśli nie, to ten chłopak właśnie wypowiedział nazwisko, które widniało na liście do Hermiony
  -  Jaki Jamie? Znacie Tomasa Jamie'ego?  -  nie mógł się powstrzymać.
         Natomiast Bert znalazł w tym czasie okazje do ucieczki. Kiedy tylko Draco podszedł i zaczął się wypytywać błyskawicznie zdjął fartuch, rzucił go za ladę i wybiegł.
  -  Coś taki ciekawski -  warknął barman.
  -  Musze wiedzieć, jak się nazywa ten Jamie o którym rozmawialiście. Tomas Jamie?
         Blondyn myślał, że zaraz eksploduje jeśli się nie dowie. Jednak mężczyzna nie przejął się nim. Mruczał do siebie tylko pod nosem różne przekleństwa i ruszył w stronę lady. Odwrócił się jednak na chwile.
  -  Przez ciebie mój kelner uciekł -  powiedział ze złością.
  -  Ja popracuje za niego!
         To wyszło samo z siebie. Nawet się chwilę nie zastanawiał. To może być jedyna okazja by czegokolwiek się dowiedzieć. Ale jeśli się ktokolwiek z jego znajomych o tym dowie to chyba go zabije, a w pierwszej kolejności tego barmana.
  -  Nie ma mowy   -  powiedział mężczyzna.  -  Nie masz doświadczenia.
         Mimo tego stał i wpatrywał się w Malfoya. Chyba nie miał innego wyboru.
         Draco miał nadzieję, że się zgodzi. Jak mu się uda go przekonać, to będzie kolejna dobra nowina tego dnia.
  -  Popracuję za darmo  -  powiedział blondyn.
  -  Mów dalej  -  udawał zaciekawienie barman. Wiedział, że nie ma innego wyjścia, ale może chłopak będzie rzeczywiście tak naiwny, że zgodzi się pracować dzisiaj za darmo, a jutro kogoś znajdzie.
  -  Jeśli powie mi pan wszystko co wie o tym Jamie.
         Sprzedawca uważał go jednak za głupca, ale to już nie była jego sprawa. Niech młody blondyn robi co chce. Dla niego to okazja. Będzie miał na ten wieczór pracownika całkowicie za darmo. W papierach najwyżej wpisze go jako praktykanta. To był dobry układ.
  -  Dobra, kończysz zmianę o dziesiątej. Wtedy przyjdź do mnie. Opowiem ci wszystko.
         Draco był zadowolony z siebie. Pierwszy raz przyjście do baru by się upić skończyło się dobrze. Mała jest szansa, że to chodzi o tego samego Tomasa Jamie, który był w liście.
         To byłoby za proste. W sumie gdzie znaleźć czarodzieja najprościej? W Dziurawym Kotle. Ale jednak to nie jest jakaś gra, to chodzi o życie Hermiony. Czy jest szansa na to że to ten sam Jamie, czy nie  -  popracuje tu dzisiaj. Jeśli była szansa na to, że dowie się czegokolwiek było warto. Na dodatek ma zajęcie na wieczór.
  -  Same plusy  -  powiedział do siebie, chociaż sam w to nie wierzył.




________________________________
Dziękuję mojej Becie  -  Księżniczce Dramione
________________________________
Czytelniku!
Kolejny rozdział pojawi się tak szybko jak to możliwe
CZYTASZ + KOMENTUJESZ  =  MOTYWUJESZ  :D
A za każdy komentarz jestem naprawdę wdzięczna.
Im więcej komentarzy tym rozdziały będą się szybciej pojawiać! :)

sobota, 7 listopada 2015

23. Ten dzień


Na początek chciałabym podziękować za te 44 tys. wyświetleń bloga. 
Bardzo się cieszę bo to oznacza, że jesteście ze mną!

Dla przypomnienia rozpoczęła się już II część opowiadania, a oto jej pierwszy rozdział. Jednak mówiąc o całym opowiadaniu to jest to już 23 rozdział, poprzednie znajdziecie w Spisie treści.
Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie! :)

Podkład, który inspirował mnie przy pisaniu tego rozdziału: Illuminated.
Można znaleźć ten utwór na liście odtwarzania



  -  Księżniczka się już obudziła?
          Hermiona była zdezorientowana, nie wiedziała gdzie się znajduje. To wszystko było dla niej jak budzący krew w żyłach horror, sen, koszmar. Czy kiedykolwiek się z niego obudzi?
  -  O to dobrze  -  powiedział Artur.
          Przybrał już swoją prawdziwą postać. Najwyraźniej nie musiał już udawać kogoś innego. Tylko po co było to całe przedstawienie?
  -  Po co to wszystko?
          Dopiero teraz zwróciła uwagę na to gdzie się znajduje. Nieduży pokój, umeblowany w starym stylu, ale całkiem przytulny. Było w nim dość chłodno, ale na szczęście miała ubrany na sobie zielony sweterek. W środku było bardzo ponuro, jedynie wiszący pod sufitem żyrandol w kształcie kuli dawał jakieś światło. Nie było ono jakieś duże, ale lepsze to niż nic.
          Hermiona bałaby się jeszcze bardziej, gdyby znajdowała się w ciasnymi ciemny pomieszczeniu. Ten pokoik dawał jej chociaż znikome i paradoksalne poczucie ciepła.
  -  Wiedziałem, że będziesz chciała wiedzieć. A mówiąc wprost to jestem bardzo, ale to bardzo znudzonym śmierciożercą bez celu w życiu.
  -  Innym słowy jesteś beznadziejny  -  prychnęła Hermiona.
          Chłopaka jednak nie zbiło to z tropu. Im dziewczyna będzie się bardziej rzucać tym będzie więcej zabawy, a wszystko to dopiero przed nimi. Najlepsze będą pierwsze miesiące. Dla Artura będzie to istna melodia, kiedy Draco dowie się o zniknięciu Hermiony.
          Hermiona przyglądała się chłopakowi z uwagą. Nie mogła niczego przegapić. Obserwowała każdy jego ruch. Teraz wszystko mogło zaważyć na jej bezpieczeństwu.
  -  Więc to wszytko przez to, że się nudze Hermionko, Mionko, czy jak cię tam ten Malfoy nazywa.
          Spojrzała na niego pytająco. Dlaczego w takiej sytuacji wspomina o Draconie i co ona ma z tym wspólnego? Artur chyba oszalał. To jeszcze bardziej wzbudziło w niej strach.
  -  A więc to o niego chodzi tak?
          Śmierciożerca uśmiechnął się szyderczo. Dziewczyna chciała zadawać mu pytania, a on chętnie chciał na nie odpowiadać. Nic nie ma do stracenia. Może jedynie zyskać. Chociaż lepiej być już nie mogło.
  -  Cała zabawa zacznie się za jakieś kilka minut  -  odrzekł.
  -  Zabawa?  Brzmisz jak jakiś psychopata.
          Zaśmiał się ponownie. To była melodia dla jego uszu. On chciał taki być. Chciał wzbudzać w niej grozę, chciał by się go bała. Na to wszystko pracował latami. Lecz Czarny Pan później odszedł, a, on przeżył. Mimo, że przez pewien czas nie miał celu, teraz go odnalazł. Przez ten rok zajmował się jedynie uwodzeniem mugolskich dziewczyn. To była dla niego zabawa. Wcześniej nie potrafił sobie wyobrazić nawet, jak bardzo mugole potrafią być naiwne. Ale chyba nie tylko oni. Hermiona tak łatwo dała się mu zwieść. To było dziecinnie proste.
          Miał jeszcze trochę czasu, więc postanowił prawie wszystko jej wytłumaczyć.
          Nie lubi Malfoya. A wtedy, gdy blondy go pobił, bardzo się zdenerwował. Artur nie lubi jak ktoś wygrywa. Od tamtej pory planował zemstę. To przypadkowe pobicie Malfoya to tylko początek. Nie chciał go wtedy zabijać. To był tylko element gry. Owszem planuje go zabić, Dracona. Ale wcześniej trochę się zabawi. Najpierw pozbawi go wszystkiego co posiada zaczynając od ukochanej. Później dopiero, kiedy nie będzie w posiadaniu czegokolwiek, zabije do.
  -  Wtedy mogę okazać mu łaskę.
          Dla dziewczyny nie brzmiało to dobrze. Dawno nie była tak przerażona. Myślała, że po Wielkiej Bitwie zazna spokojnego życia u boku Rona. Ale wszystko się skomplikowało. Nic nie było takie, jakie miało być.
  -  Zabiję go. I tylko jego.
          Czuła, że do tego zmierzał. To było oczywiste, chociaż na początku nie chciała tego powiedzieć na głos. Nie zniosłaby tego, gdyby coś stało się Draconowi. Teraz, kiedy pokochała go całym serce, ma go stracić?
  -  Nie zamierzasz mnie zabijać?
          Za wszelką cenę chciała odwrócić jego uwagę. Wplątywała go w rozmowę. Bała się co może zrobić, kiedy oboje zamilkną.
  -  O nie moja droga! Zamierzam  -  zaśmiał się szyderczo.  -  Ale jeszcze nie przyszła pora na ciebie,
          To było przerażające. Hermiona usłyszała od niego wiele złych rzeczy. To jak przemienił się w Rona by ją uwieść, tylko po to aby Hermiona odeszła od ukochanego Dracona z poczucia winy. To wszystko było częścią planu. W Tomasa zmienił się na wszelki wypadek jakby tamtego dnia Hermiona przyszła do Dziurawego Kotła z kimś jeszcze. By nie rozpoznano w nim Artura Morgensterna.
          Lecz wszystko poszło lepiej niż według planu.
  -  Przyszłaś sama. Byłaś taka bezbronna i naiwna.
          Artur nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Natomiast Hermionie w oczach pojawiły się łzy. Była taka głupia i naiwna. Teraz przez to już nigdy nie zobaczy rodziców, Ginny, Harry'ego Dracona. Jak mogła tak postąpić? Sama nie rozumiała. Teraz nie wiedziała czego tak naprawdę chce.
  -  Byłam tak głupia  -  wyszeptała.
          Śmierciożerca jednak nie usłyszał jej słów. Nagle jakby stracił ochotę na rozmowę. Ruszył w stronę drzwi. Widocznie miał inne straszne rzeczy do roboty.
  -  A zapomniałbym.
          Podszedł do niej, nożem przeciął więzy u rąk i nóg. Dziewczyna nie rozumiała tego. Po co ją wiązał a teraz rozwiązuje?
  -  I tak stąd nie wyjdziesz, magiczna bariera. Miłego dnia.
          Hermiona rozejrzała się dookoła po raz kolejny. Pokój miał duże łóżko, szafę, toaletkę, stół, krzesła, no i dwoje drzwi. Przez jedne wyszedł Artur, a drugie?
  -  Oby to łazienka!
          Dziewczyna zerwała się z podłogi. Podeszła do drzwi i lekko je uchyliła. Łazienka.
  -  To dziwne,
          Jak na porywacza to sprawił jej nawet niezłe warunki. Ale czy uda jej się stąd wyjść, tego nie wiedziała. Wiedziała natomiast, że będzie próbować. Co innego jej pozostało.
  -  Gdyby to miało znaczenie!
          Wróciła do pokoju. Usiadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach.
  -  Co ja mam teraz zrobić?  -  Płakała. Nie mogła powstrzymać się od tego ani chwili dłużej.  -  Mój kochany Draco, wiem, że mnie odnajdziesz. Już raz ocaliłeś mnie przed tym psychopatą, zrobisz to znowu.
          Było to jedynie marzenie, które miało małą szansę się spełnić.


*     *     *


          Malfoyowi udało się odnaleźć Ginny i Harry'ego. Sprowadził ich do domu. Myślał, że może teraz Hermiona będzie w lepszym humorze. Może w końcu zechce z nim porozmawiać. Ostatnie ich spotkanie nie było zbyt przyjemne. Ale dzisiaj był już wtorek, a rozstali się w kłótni z tydzień temu, w czwartek. Może powinien kupić jej jakiś kwiatek, lub zrobić kolacje?
  -  Ciekawe czy dzisiaj pracuje  -  powiedział. Był tak zamyślony, że prawie wpadłby na czerwoną budkę telefoniczną, która stała na rogu ulicy.
          Bez sensu byłoby chodzić po ulicach miasta w poszukiwaniu za szansą lub pomysłem. Draco może jedynie działać. Spontaniczne działania najbardziej mu odpowiadały. Również zdecydowanie lepiej wypadały. Oczywiście nie miał nic przeciwko planowaniu. Długo planował między innymi pierwszą jego randkę z Hermioną. Przez te wydarzenia związane z Ronem ten czas zdawał się być bardzo odległy.
          Nie wiedział co ze sobą zrobić, po co więc ma czekać do wieczora, od razu pójdzie zobaczyć czy Miona pracuje dzisiaj. Jeśli tak, to po prostu poczeka na nią w mieszkaniu. Zrobi jej niespodziankę, będzie zachwycona.
  -  Kogo ja oszukuję.
          Bez dłuższego zwlekania teleportował się na ulicę, przy której była przychodnia dentystyczna jej rodziców. Pamięta, jak Hermiona opowiadała mu o tym, co to jest dentysta. Nie potrafił pojąć jak mugole mogą wykonywać tak dziwną pracę.
          Podszedł do drzwi, ale budynek wyglądał dzisiaj na zamknięty.
  -  To dziwne, jest środek tygodnia  -  powiedział do siebie.
  -  Nie słyszałeś kochaneczku?
          Draco gwałtownie obrócił się w stronę starszej pani, która koło niego stanęła. Pojawiła się nagle, znikąd. Trochę go to przeraziło, ale kobieta najwyraźniej nie była czarodziejką, więc nie miał się czego obawiać
  -  Ale o czym?  -  to go bardzo zaciekawiło.
          O czym tak zaskakującym nie słyszał? Czy starsza pani należała do tych samych, co jego sąsiad pan McCalister? Starszych ludzi, którzy jedyną radość z życia czerpię poprzez plotkowanie, podsłuchiwanie i wyśmiewanie się ze wszystkiego co ich nie dotyczy?
  -  O tym, że jest zamknięte od wczoraj  -  powiedziała naglę kobieta.
  -  Ale dlaczego?
          To było dziwne, z tego co pamiętał, rodzice Mionki byli bardzo pracowici, rzadko, a nawet nigdy nie zdarzyło się, by oboje nie przyszli do pracy.
  -  Chodzi o ich córkę  -  powiedziała starsza pani.
          To uderzyło go jak grom z jasnego nieba, prosto w serce, brzuch, każdą inną cześć ciała też. Nie mógł ustać na nogach. W głowie mu się zakręciło, zebrało mu się na wymioty. Po prostu nie czuł się tak źle jeszcze nigdy. Słowa nie mogły przejść mu przez gardło. Widać starsza pani też była tym faktem zasmucona.
  -  Moja przyjaciółka Betty była tu wczoraj i opowiedziała, że rodzice dopiero wczoraj dowiedzieli się o zniknięciu dziewczyny.
          Zalała go jeszcze większa fala bólu i rozpaczy. Czy ta kobieta mówi prawdę? Jego ukochana zniknęła. Nikt go o tym nie powiadomił, bo nikt o tym jeszcze nie wiedział. Nie mógł wydusić z siebie nic co by przypominało słowa. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczuł się w ten sposób. Ostatnio czuł się tak, kiedy jego mama zmarła. Wtedy nie istniała granica bólu, a rozpacz płonęła żywym płomieniem. Tylko Hogwart podczas bitwy płonął bardziej niż jego serce w tamtym okresie. Teraz te wszystkie uczucia zaczęły wracać. Czy możliwe było to, że jego miłość do Hermiony była tak silna i mocna?
  -  Ale jak to zniknięciu?
          Tylko to udało mu się wyjąkać. Miał do niej tyle pytań, ale równocześnie nie potrafił głośno wypowiedzieć żadnego z nich.
  -  Policja mówi, że dziewczyna po prostu uciekła i wróci. Lecz rodzice sądzą inaczej. Powiedzieli, że to złote dziecko. Tak tak kochaniutki   -   pokiwała głową.  -  Złote dziecko. Nigdy by nie uciekła. Sugerują uprowadzenie.
          Ale jak to?  -  jego spojrzenie mówiło samo za siebie.
          Czy to był jakiś koszmar? Jakiś żart? Jeśli tak, to o mało co nie zszedł na zawał. Jego Mionka uprowadzona? To nie może być prawda!
  -  Tak tak, uprowadzona. Przykro mówić kochaniutki  -  kobieta zamilkła. Spojrzała na młodzieńca. Była zdziwiona, że tak bardzo się tym przejął. Nie potrafiła jednak nic więcej powiedzieć. Nie wiedziała, czy ma go pocieszyć, czy odejść. Wybrała lepszą dla siebie opcje.
          Odeszła od chłopaka pozostawiając go sam na sam z jego myślami.
          Co on miał teraz zrobić?! Może Hermiona jest jednak w mieszkaniu cała i zdrowa! Gdziekolwiek?
          Nie chciał czekać ani chwili dłużej, błyskawicznie dzięki teleportacji znalazł się przy swojej kamienicy. Wbiegł po schodach tak szybko jak było to możliwe. Przeszukał swoje mieszkanie od góry do dołu w nadziei, że uda mu się znaleźć cokolwiek. Jednak bezskutecznie. Później przypomniał sobie o zapasowych kluczykach do jej mieszkania. Tam może się czegoś dowie. Hermiona nie mogła zniknąć. Na pewno sobie tylko wyjechała na krótką wycieczkę, wyprawę, ale wróci. Do niego. To było trochę egoistyczne podejście, ale uważał, że jej miejsce jest przy nim.
          Niestety dziewczyna musiała zabrać z jego mieszkania kluczyki, bo nigdzie ich nie było.
  -  Co ja robię?  -  skarcił sam siebie.
          Podszedł do jej drzwi, tak szybko jak to było to możliwe. Jego pokój przypominał teraz śmietnisko. Nic nie było na swoim miejscu, wszystko było wszędzie. Rzeczy, których wcześniej nawet nie zauważał leżały w miejscach, gdzie niczego wcześniej nawet nie było. W tym bałaganie nie odnalazłby teraz nawet podłogi.
  -  Alohomora  -  powiedział pośpiesznie.
          Zamek się otworzył, wszedł do środka. Tu również było tu jak po huraganie. Wszystkie rzeczy rozwalone. Jakieś kupki z ubrań leżały na podłodze, pewnie prowizorycznie ułożone. Rodzice Hermiony musieli przyjść tu wcześniej z policją.
          Nic podejrzanego nie znalazł. Jednocześnie paradoksalnie znalazł wszystko. To było jednak niepokojące. Wszystkie jej rzeczy były, plecak, nawet magiczna torebka. Bez niej na dłuższą wyprawę by się nie wybrała. Wszystko wskazywało na to, że Hermiona nie wyjechała na długo.
          Wbiegł do łazienki, tu również był bałagan, ktoś najwyraźniej czegoś szukał. Wszystko było, jej szampon, balsam do ciała, cały zestaw do makijażu, nawet szczoteczka do zębów! Nie wyjechała dobrowolnie. Coraz mniej mu się to wszystko podobało, nic mu się w tym nie podobało, był rozczarowany i jednocześnie przerażony. Bał się. Naprawdę się o nią bał.
  -  Harry.
          Wybiegł z mieszkania.
          To była jego nadzieja, może oni coś wiedzą? Chcą mu zrobić jakiś żart. Musi się o tym przekonać. Ledwo znalazł się na ulicy przy swojej kamienicy teleportował się pod mieszkanie narzeczonych.
  -  Tylko które to było?!
          Był cały nerwowy, miał wrażenie, że to wszystko  mu się tylko śni. Przecież to nie może być prawda. Ona nie mogła zniknąć. Te słowa nawet nie pasowały mu do siebie. ,,Hermiona" i  ,,zniknąć". To brzmiało niedorzecznie. Jego mózg był już tak przemęczony, że nie dopuszczał już takich rzeczy do świadomości. Jeśli to wszystko nie okaże się żartem, to chyba wyląduje na oddziale psychiatrycznym. Nie poradzi sobie z taką wiadomością, z taką sytuacją. Nie miał już przecież nikogo. Miał tylko Hermione.
          Kiedy tylko znalazł się w odpowiednim miejscu zaczął walić pięścią w drzwi.
          Nie musiał długo czekać, żeby ktoś mu otworzył. Harry nie był najwyraźniej zachwycony tą wizytą.
  -  Malfoy czego chcesz  -  burknął chłopak.
          Jednak gdy zobaczył twarz chłopaka od razu zmienił ton głosu.
  -  Co się stało?
          Nie potrafi tego powiedzieć. To trudne. To zbyt trudne.
          Był blady jak ściana. Po czole spływały mu krople potu, na twarzy porobiły się zmarszczki, wyglądał na bardzo wycieńczonego.
  -  Hermiona zaginęła  - odpowiedział w końcu blond chłopak.  -  Nie pytaj się mnie jak, kiedy, gdzie.  -  Harry!  -  krzyknął, był już na skraju załamania.  -  Ona zniknęła!
  -  Malfoy.
          Chłopak z blizną nie wiedział co odpowiedzieć, był w szoku tak samo jak Ginny, która stała niedaleko ukochanego i wszystko słyszała. Żadne z nich nie spodziewało się takiego zwrotu akcji. Nie dość, że mają problemy z Ronem, to teraz co gorsza Hermiona zniknęła. Ale dlaczego? I czy wróci? Czy zniknęła z własnej woli, czy może rzeczywiście ktoś ją uprowadził?
  -  Co robić!?
          Harry dawno nie widział Malfoya tak przerażonego, smutnego, a wręcz zrozpaczonego. Teraz żałował, że wcześniej nie wierzył w szczerość jego uczuć do przyjaciółki. Teraz jednak widzi, że są one czyste jak łza.
  -  Nie wiem.
          Draco stracił wszelką nadzieję. Chciał zrobić wszystko tylko po to by znowu zobaczyć Hermione, jednocześnie nie miał już na nic siły. Wiele nerwów i siły kosztowało go to wszystko.
          Jeszcze niedawno nawet nie przeszłoby mu przez myśl, że tak zakocha się w dziewczynie pochodzenia mugolskiego. Niedawno wołał do niej szlamo. To wszystko jednak się zmieniło. Teraz ta ,,szlama" była najważniejszą osobą w jego życiu. Nie potrafi bez niej żyć. Dopiero teraz to zrozumiał.
          Gdyby tylko zatrzymał ją wtedy przy sobie, gdy wychodziła z jego mieszkania. Oboje wyruszyliby rano po Ginny i Harry'ego. Teraz oboje byliby w mieszkaniu pijąc herbatę, może trochę się kłócąc jak zawsze, ale finalnie zasypiając kilka centymetrów od siebie. Teraz jednak nie wiadomo jak wiele kilometrów stąd jest Hermiona. A to wszystko przez niego!
  -  Idziemy do Ministerstwa  -  oznajmiła nagle Ginny.
          Jako jedyna z nich postanowiła myśleć racjonalnie. Chłopcy stali w bezruchu. Każdy o czymś myślał, ale nikt nic nie mówił. Jedynie ona teraz mogła coś na to poradzić.
  -  I to jak najszybciej.




_____________________________
Zachęcam do komentowania, 
ponieważ to motywuje mnie do pracy!
Kolejny rozdział powinien pojawić się za około tydzień.
Pozdrawiam! <3

poniedziałek, 2 listopada 2015

Prolog II

Nowych czytelników zachęcam do przeczytania I części opowiadania
(Zacznij od: Prolog I), gdyż teraz piszę jego kontynuacje <3


Trzy miesiące wcześniej - czas, w którym zniknęła Hermiona

  -  Porozmawiamy o tym, ale nie tutaj. Chodź ze mną  -  powiedział Jamie.
          Dziewczyna zawahała się. Nie wie, gdzie on ją chce zaprowadzić. To było bardzo podejrzane.
  -  Zaufaj mi, ja nie gryzę.
          Nie ma chyba zbytnio wyboru.
  -  Chodźmy  -  powiedziała Hermiona.  -  Ale wyjaśnisz mi jak wchodzisz do mojego snu.
  -  No jasne.
          Z niewiadomych przyczyn dziewczyna czuła się przy chłopaku bardzo nieswojo. Jakaś dziwna energia od niego płynęła.
  -  A więc szukasz Rona?
  -  Tak  -  zawahała się na chwilę dziewczyna.  -  Ale skąd ty to wiesz.
          Chłopak nie odpowiedział tylko szedł dalej ciemną uliczką, ona zwolniła kroku, a po chwili się zatrzymała. To nie był dobry pomysł. Trzeba było powiedzieć Draconowi gdzie idzie, albo dać sobie po prostu z tym spokój. Co ona sobie myślała?!
  -  Wiesz co jednak zmieniłam zdanie  -  powiedziała Hermiona niepewnie.  -  Pozdrów Rona i powiedz, że może innym razem.
          Bała się chłopaka. Naprawdę się go bała. Ale co może teraz zrobić? Uciec? Zbyt gwałtowne ruchy mogą ją zaprowadzić do zguby. Tak czy inaczej, wplątała się w niezłe kłopoty.
  -  To nie będzie możliwe moja droga  -  powiedział z lekkim uśmiechem chłopak.
          Dziewczynie dech zamarł w piersiach. Zna go. Ona zna tego chłopaka.
  -  O tak Hermiono Granger.
          Ale to niemożliwe, tak dawno nie miała z nim problemów, że aż o nim prawie zapomniała. Ale on o niej nie zapomniał.
  -  Dlaczego ty? Co mu zrobiłeś?!
          Dziewczyna na chwile straciła panowanie nad sobą i rzuciła się na chłopaka. Nie był zaskoczony. Jedną ręką uderzył ją w twarz, że aż zachwiała się i osunęła na ziemię.
  -  Artur.
  -  Tak jest!
          Chłopak zaśmiał się szyderczo, udał nawet, że posiada jakiekolwiek maniery i ukłonił się dziewczynie.
  -  We własnej, ale nie własnej osobie.
  -  Co ci się stało?
  -  To się nazywa eliksir wielosokowy.
  -  Co z nim zrobiłeś?!!!
          Hermiona była przerażona, ale to jej nie powstrzymało. Musiała się dowiedzieć, co zrobił z Ronem. Był najwyraźniej w to wszystko wmieszany.
  -  Z rudzielcem? Nic. Jest sobie gdzieś.
          Te jego gierki przestały ją przerażać, teraz była wściekła. Nie mógł jej normalnie powiedzieć co się dzieje?
  -  Wytłumaczysz mi w końcu o co chodzi?!
  -  Może i tak, może nie.
          Hermiona nadal nie potrafiła wstać. Głowa jej pulsowała, a teraz jeszcze zebrało się jej na wymioty.
  -  Nie zabiję cie, jeszcze nie teraz.
          To ją trochę uspokoiło. Była to najlepsza z tego wieczoru informacja.
          Nie wiedziała nawet gdzie się znajdują. W jakiejś opuszczonej starej uliczce. Żadnej żywej duszy nie spotkała po drodze, nikt jej nie pomoże. Dopiero teraz zauważyła, że Artur zabrał jej różdżkę po tym jak uderzył w głowę. Była bezbronna, zdana na jego łaskę.
  -  A Ron?
  -  Żyje, jeśli o to chodzi.
  -  Czemu go wypuściłeś, żeby się ze mną wtedy spotkał, po balu?
          Hermiona nic z tego nie rozumiała, nic nie miało sensu.
          Chłopak parsknął śmiechem. Czy ona powiedziała coś nie tak? Nie wypuścił go? To z kim rozmawiała? Czy znowu to była tylko jakaś halucynacja? Zaczarował ją? Co jest nie tak!?
  -  O co chodzi?
  -  Nie wypuściłem go  -  nie mógł powstrzymać śmiechu. Hermiony to wcale nie bawiło. To nie było śmieszne. Co go tak bawi?  -  To ze mną wtedy byłaś  -  powiedział z powagą na twarzy.
  -  Nie  -  wyszeptała Hermiona.
          Nie mogła w to uwierzyć. Przecież nie pomyliłaby Rona z kimkolwiek na świecie, a co dopiero z nim! Chyba, że była tak przejęta faktem, że znowu go zobaczyła, że była na inne rzeczy obojętna.
  -  Powiem ci Hermiono, że ładna z ciebie dziewczyna, a całujesz jeszcze lepiej  -  powiedział z szyderczym uśmieszkiem.
          Hermiona nie mogła w to uwierzyć. To wszystko ukartował Artur. Co on zrobił biednemu Ronowi? Czego on chce od niej? Co to wszystko znaczy?!
  -  A teraz idź spać  -  powiedział Artur po czym rzucił zaklęcie.
          Hermionie przed oczami zaczęło się robić coraz ciemniej, aż całkowicie straciła przytomność.

POWRACA!

Saga "Ostatnia nadzieja" powraca

Byłam przywiązana do tej historii więc postanowiłam ją w pewien sposób kontynuować, mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.

Posty już wkrótce!