Następnego dnia dziewczyna obudziła
się dość wcześnie, nie mogła spać, całą noc myślała o
Draco. Wczoraj była na niego wściekła, ale dzisiaj zrobiło
się jej trochę smutno, że tak go potraktowała. Wyjawił jej
prawdę, a ona wyrzuciła go z mieszkania. W sumie trochę sobie na
to zasłużył, w końcu to wcześniej okłamywał ją jeżeli
chodziło o tamtą dyskotekę. Cały czas znał prawdę, ale jej o
tym nie powiedział! Jak mógł! I jeszcze używał to jako argumentu
do wyśmiewania się z niej! To podły kłamca! Ale teraz powiedział jej prawdę, choć wcale nie musiał.
- Ech, nie będę teraz o tym myśleć! Idę do pracy, a tam muszę się
skupić - mówiła do siebie, trochę jej to pomagało,
przynajmniej pozbywała się w ten sposób wszystkich emocji.
Ubrała się stosownie i ruszyła do
wyjścia. Gdy tylko otworzyła drzwi ujrzała na podłodze bukiecik
czerwonych róż. Nie był duży, ani mały, był idealny.
Podniosła go i oczach pojawiły się jej nagle łzy.
Na bukiecie była tylko maleńka
karteczka z napisem:
„Wybacz
mi, nigdy nie zapomnę o Tobie”
- Tak nie
może być.
Miała teraz ogromne wyrzuty
sumienia, musi przeprosić Malfoya za zachowanie.
Szybko zamknęła za sobą drzwi i
przeszła przez korytarz. Zaczęła energicznie walić w jego drzwi i
dzwonić dzwonkiem. Chciała, żeby jak najprędzej jej otworzył.
- No
dalej!
Niestety nikt
nie otworzył, albo chłopak nie chciał jej otworzyć.
- Słuchaj
Draco - mówiła dziewczyna. - Przepraszam cię, nie powinnam cię
wczoraj wyrzucać. Wiem że chciałeś dobrze, a ja... To moja wina.
Zamiast ci podziękować za to co zrobiłeś dla mnie na tej
dyskotece, to ja cię wyrzuciłam z mieszkania, przepraszam.
Nadal nikt nie odpowiadał, może
rzeczywiście nikogo nie ma w mieszkaniu? Trudno, wróci tutaj po
południu. Musi z nim porozmawiać, musi go przeprosić!
* * * *
Draco wracał z zakupów. Postanowił
dzisiaj ponownie zaprosić Hermionę na kolacje, ale teraz to on sam
coś ugotuje. Miał nadzieję, że przyjmie jego zaproszenie. W końcu
przecież jak długo może się na niego gniewać? A było już
tak dobrze! Ale wszystko musiał zniszczyć, jak zwykle! Ale to
naprawi! Naprawi!
Właśnie szedł swoim korytarzem do
mieszkania, kiedy to zza drzwi wyłonił się jakiś starszy pan. To
był pan McCalister, był jednym z sąsiadów Draco i Hermiony, nie
był czarodziejem, był zwykłym mugolem. Ale był za to bardzo
sympatyczną osobą, nawet Draco w pewnym sensie miał do niego
wielki szacunek.
- Dzień
dobry panu - powiedział Draco.
- O! Dzień
dobry, dzień dobry chłopcze.
Blondyn chciał powoli ominąć
sąsiada by iść do swojego mieszkania, ale ten go zatrzymał.
- Ta miła
pani z tego piętra - wskazał teraz na drzwi od mieszkania
Hermiony - rano jakoś szybko wyszła z mieszkania, chyba śpieszyła
się gdzieś.
- Aha...
- przytaknął chłopak, ponownie chciał zrobić unik do swojego
mieszkania, ale starszy pan mówił dalej.
- Ale
zachowała się dziwnie... jakby się czymś zamartwiała.
To trochę zainteresowało Dracona
więc uważniej zaczął mu się przysłuchiwać.
- Jak to
dziwnie? - spytał się kulturalnie Draco.
- Stanęła
pod młodzieńca drzwiami i zaczęła walić w nie jak opętana i
dzwonić. Moja żona mówiła, że chyba pilnie chciała się z panem
zobaczyć. Była w obłędzie bo pana nie zastała.
- Jak to?
- Zaczęła
też mówić do samej siebie... a raczej do młodzieńca, ale
młodzieńca chyba tam nie było prawda?
- No tak,
nie było - zaczął trochę tracić cierpliwość, ale starał się
opanować, by dowiedzieć się czegoś więcej.
- Mówiła,
że pana wczoraj z mieszkania wyrzuciła? I było jej smutno z tego
powodu i, że musi młodzieńca przeprosić.
Draco szeroko otworzył oczy. O co
chodzi? Czyżby miała wyrzuty sumienia?! Nie jest na niego już
wściekła i chce go przeprosić?! To wspaniale!
-
Przepraszam pana - powiedział pośpiesznie Draco.
Staruszek się tylko uśmiechnął i
wszedł z powrotem do siebie. Blondyn od razu pobiegł odłożyć
zakupy do mieszkania i wybiegł na ulice. Chciał jak najprędzej
znaleźć Mione! Musi.... sam musi ją przeprosić!!
* * * *
Ojciec Miony był szczęśliwy mogąc
pracować z własną córką. Ale dziewczyna zorientowała się, że
to nie jest praca dla niej, jest za nudna. Siedząc w recepcji
całkiem sama czuła się samotnie! Strasznie się jej nudziło,
dzień się jej przedłużał. Klienci przychodzili regularnie na
umówione spotkania i nic więcej się nie działo. To nie jest praca
dla niej! Przez tą cisze i spokój jej myśli cały czas były
kierowane do tematu przystojnego blondyna.
- Draco, gdzie ty teraz jesteś? Nie możesz być tutaj?
Przeglądała powoli karty pacjentów,
poszukiwała w ten sposób jakiejś rozrywki, ale literki rozmazywały
się jej na kartce. Nie płakała, ale nie czuła się najlepiej,
czuła się bardzo rozdarta.
Ktoś wszedł do środka, Hermiona
znów myślała o blondynie więc nawet nie zauważyła. Dopiero gdy
ten ktoś podszedł do okienka rejestracji spytała się obojętnym
tonem:
- Na którą
godzinę wizyta?
-
Jedenastą.
- Imię i
nazwisko?
Nadal przypatrywała się karcie
pacjenta, teraz niejakiej Gertrudy Kendal. Ostatnia wizyta: 22
czerwiec. Powinna pani zjawić się niedługo na wizycie kontrolnej,
trzeba będzie do niej zadzwonić.
- Draco...
Malfoy? - powiedział chłopak.
Hermiona usłyszała jego imię. Przestała czytać o pani Kendal i gwałtownie spojrzała na osobę,
która przed chwilą pojawiła się przy recepcji.
To rzeczywiście był on! Miona aż
podskoczyła do góry, ale zdziwienie przemieniło się od razu w
radość.
- Draco!
- krzyknęła.
Zerwała się z krzesła i biegła w
stronę drzwi, jak najszybciej chciała się powiesić na szyi
chłopaka.
- No jak
ty tak będziesz pracować, to prędzej czy później cię stąd
wyrzucą - powiedział żartobliwie.
- Ha ha
ha.... Mój ojciec jest pracodawcą, wiec prędzej kupi mi samochód
niż stąd wyrzuci.
Podbiegła do niego i rzuciła mu się
na szyję.
- A to za
co? - spytał oszołomiony chłopak.
-
Przepraszam... to moja wina.
- Wcale
nie, to ja jestem kłamcą więc mi się należało.
- Ale
wczoraj byłeś ze mną szczery, a ja cię z mieszkania wyrzuciłam!
- To
nic.
Ponownie go przytuliła.
- Aha! I
dziękuje za ten bukiecik, jest prześliczny! - uśmiechnęła się
Miona.
Draco zrobił zdziwioną minę. Nie miał zielonego pojęcia o czym ona mówi. Jaki bukiecik? Że
co??
- Eee.....
Teraz to Miona zrobiła zdziwioną
minę.
- Nie
żartuj sobie, no ten bukiecik róż.
Draco nadal stał bez słowa.
-
Napisałeś też kartkę: „Wybacz
mi, nigdy nie zapomnę o Tobie”.
- Ale to
nie ja... ci go dałem.
- Jak to?!
To niby kto?!
Oboje byli zdziwieni, ale ich rozmowę
przeszkodził nagle pojawiający się pacjent. Miona musiała wrócić
do pracy. Draco obiecał, że przyjdzie po nią, gdy tylko skończy
prace.
- Aha...
- zaczął Draco, gdy stał już przy wyjściu. - Przyjdziesz do
mnie na kolacje?
Hermionie szybciej zaczęło bić
serce. Tylko potrząsnęła głową na znak, że się zgadza.
- To super
- powiedział Draco i uśmiechnął się do niej.
Ciekawe od kogo bukiet :3 Czekam na nn
OdpowiedzUsuńObstawiam że od Rona
UsuńWracasz w dobrej formie! :D
OdpowiedzUsuńRozdział genialny! :*
Czekam na następny.
dzięęki ;*
OdpowiedzUsuńprzepraszam, że tak długoo :)
świetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłas xd
zapewne od Rona bukiet
OdpowiedzUsuńo kurdee :D
OdpowiedzUsuńteraz mam uśmiech od ucha do ucha bbo się pogodzili! :D
cieszę się baaardzo :>
cieszę się, że wróciłaś i mam nadzieje że już nas nie zostawisz ;)
zapraszam do mnie- droga-do-milosci.blogspot.com ;)
Ciekawe od kogo ten bukiecik ??:-)
OdpowiedzUsuńdramione-teatr-uczuc.blogspot.com