Nim Hermiona skończy prace Draco
miał jeszcze parę wolnych chwili dla siebie. Postanowił
samodzielnie rozwikłać zagadkę bukieciku. Wrócił więc do
kamienicy i od razu poszedł na swoje piętro.
- Może
sąsiedzi coś widzieli - mówi do siebie blondyn. - W każdym
bądź razie i tak muszę się dowiedzieć od kogo one były. Czyżby
od tego parszywego krętacza Weasleya?
Stanął pod drzwiami mieszkania tego
przesympatycznego staruszka. Oczywiście było słychać jak zwykle
przez drzwi głośno puszony telewizor. Zapukał do drzwi, ale nikt
nie otwierał.
- Pewnie
nie słyszą - powiedział z ironią.
Zaczął więc głośno walić w
drzwi, nie miał już innego wyjścia. Musi z nim porozmawiać, jak
coś miałby wiedzieć o tym bukiecie to tylko on. Ten starszy pan,
mimo swojego wieku i lekkiej głuchocie, był bardzo dobrze
poinformowany o tym co się dzieje w budynku. Jest najlepszym
przyjacielem dozorcy, a wiadomo, że dozorca zawsze wszystko wie.
- Reney
ktoś stukał do drzwi! - rozległ się jakiś głos w środku.
- Stukał?!
- powiedziała kobieta.
- Tak!
Draco stał niecierpliwie pod
drzwiami.
- Stukał -
znów mówił do siebie z ironią w głosie. - Walił w drzwi, a
nie stukał.
Po chwili pan Gustav stał naprzeciw
blond chłopaka.
- O to ty
młodzieńcze.
- Dzień
dobry panu.
- A co cię
tu znów sprowadza? Czyżby dziewczyna się młodzieńcowi zgubiła?
- starszy pan mówił jak zwykle donośnym głosem.
- Nie,
nie, nie. Nie o to chodzi.
Pan McCalister spojrzał na niego ze
zdziwieniem.
- No to co
cie tu sprowadza? - on również zaczął być niecierpliwy.
Po południu miał plany pooglądania
ze swoją żoną spokojnie telewizora, ale niestety musi teraz
rozmawiać z tym chłopakiem. Zaczął dawać po sobie poznać, że
Draco musi pośpieszyć się z tą swoją sprawą, bo zaraz miał się
rozpocząć jego ulubiony serial „Miłość miłością, ale
zazdrości trzeba unikać”.
- Proszę
pana, miałbym do pana pytanie. Dzisiaj rano ta dziewczyna z
naprzeciwka dostała bukiecik róż i...
- A taaak
- przerwał mu pan Gustav. - Zdziwiłem się, gdy ten chłopak go
tu przyniósł. Myślałem, że tam młoda dama jest z panem...
- Bo jest
- dodał szybko blondyn, ale starszy pan nie zwrócił na to uwagi.
- ….
Przyszedł tu dość wcześnie rano - zaczął się drapać po
głowie, jakby chciał sobie przypomnieć co było dalej.
- Bo Hermiona jest ze mną - Draco zamyślił się na chwilę. - Tak?
- Bo Hermiona jest ze mną - Draco zamyślił się na chwilę. - Tak?
Gustav był już starszym człowiekiem, miał
też słabą pamięć, ale energii miał dwa razy więcej niż nie
jeden nastolatek.
- Pamięta
pan jak wyglądał?
- A taki
wysoki w długiej czarnej pelerynie... wydawał się bardzo groźny,
jak jakiś włamywacz!
Chłopak otworzył szeroko oczy, nie
mógł uwierzyć w to co usłyszał.
- A jak
wyglądał?
- Oh
chłopcze nie mogę ci powiedzieć, nie widziałem twarzy bo
miał maskę!
Blondyn zaczął podejrzewać, że
staruszek rzeczywiście mógł już trochę pozapominać i teraz
wymyśla jakąś historię. No bo żeby przychodził tu jakiś typek
w czarnej pelerynie i masce. To bardzo nieprawdopodobne. Jeszcze
dał Hermionie bukiet kwiatów! No to już przesada! Kim on w ogóle
jest? Na początku myślał, że to ten Ron, ale teraz... on chyba
by się nie przebierał za jakiegoś tam śmierciożerce?
- Pamięta
pan coś jeszcze? Może słyszał pan głos? Czy coś?
-
Przeszedł korytarzem zostawił bukiet i sobie poszedł. Akurat
stałem w drzwiach, bo rozmawiałem z Panem Fredrikiem z drugiego piętra. To miły pan ale strasznie nudny.
- Dziękuje
panu - powiedział szybko Malfoy.
Nie miał ochoty słuchać wykładu o
panu Fredriku. Co też ten Gustav mógł jeszcze mu naopowiadać,
pewnie stałby tu z nim cały dzień, a przecież ma dzisiaj jeszcze
tyle do zrobienia! Musi iść po Mionę do pracy, a później mają
razem spędzić popołudnie i wieczór, może nawet noc?
Po ciele Dracona przeszedł dreszcz
ekscytacji. Już tęsknił za jej bliskością, a nie widzieli się
tylko z godzinę.
Już miał odejść od pana Gustava,
ale ten go nagle zatrzymał.
- A!!
Zapomniałbym.
Draco spojrzał na niego z nadzieją
w oczach. Czyżby coś sobie jeszcze przypomniał? Może coś bardzo
ważnego!
- Kiedy
ten w pelerynie zbiegał na dół spadł mu kaptur. Widziałem
jeszcze kątem oka, że chyba miał rude włosy.
- Achaa -
odpowiedział z udawanym spokojem. - Dziękuje panu bardzo.
- Proszę
- powiedział staruszek i zamknął drzwi za sobą.
Czyli jednak! To mógł być ten
rudzielec Weasley! Ale co on tu niby robi? Podobno wyjechał! I to
daleko. No cóż, teraz to nie było ważne. Draco szedł
powolnym krokiem w stronę wyjścia. Jeszcze nie była pora, by iść
po Hermione, ale wolał wyjść z kamienicy niż samotnie tułać się
po swoim mieszkaniu i z niecierpliwością oczekiwać na spotkanie z
Mioną.
Spokojnie wyszedł z kamienicy i
wtedy...
-
Malfoy!!! - usłyszał za sobą ciężki, męski głos.
Zaraz po tym
poczuł silne uderzenie między barkami. Zaraz zwalił się na
ziemię. Jęczał z bólu, bo był nieznośny, nie do wytrzymania.
Nie mógł przez parę sekund pojąć tego co się dzieje. Ale
później z trudem spojrzał na tego, który go zaskoczył silnym
uderzeniem w plecy.
- Artur -
warknął blondyn.
- Taaak!!
Brawo!!! Zgadłeś - powiedział ironicznie z udawaną radością.
- Zgadnij co będzie dalej.
- Teraz?
- wysapał Draco.
Starał się podnieść z ziemi, ale
szło mu to słabo. Ból był niewiarygodnie silny. Czół się
gorzej niż jakby dostał jakimś zaklęciem, czy coś.
- Teraz
to ja cię zabije - powiedział cicho Draco.
Artur wpadł w panicznie szyderczy
śmiech. Blondyn naprawdę go rozbawił. Według niego, to chłopak
teraz kładł się pod wpływem bólu, a on tylko stał si się
patrzył. Miał o wiele większą szanse zabicia go, niż on jego.
Ale nie chciał tego zrobić, jeszcze nie.
Kiedyś obiecał Draconowi, że go
zabije, ale jeszcze nie nadszedł ten czas. Najpierw miał plany
co do jego nowej wybranki serca – Hermiony.
- Jesteś
w złym stanie - mówił spokojnie Artur. - Odpuść sobie.
-
Głupiec - powiedział Draco.
- Oh no
nie denerwuj się tak Malfoy, nie chcę cię zabić. Jeszcze
nie.
- To czego
chcesz?!?! - warknął Draco.
Śmierciożerca udawał, że się nad
czymś zastanawia. Później zaśmiał się głośno, jakby
przypomniało mu się coś bardzo zabawnego, a później z opanowanym
wyrazem twarzy poinformował blondyna o swoich zamiarach.
- Najpierw
chce ją - powiedział. - Słyszałem, że ostatnio jakoś wam się
układa.
Draco wpadł w szał. Nie wiedział co
dokładnie on planuje ale wiedział, że nic dobrego z tego nie
wyniknie! On stwarza tylko same problemy! Może ją zabić i
najwyraźniej miał taki zamiar!
- Nie
pozwolę ci! Nigdy!
- To się
okaże - powiedział z uśmieszkiem.
Kiedy Draco chciał się na niego
rzucić by obłożyć go pięściami Artur go ubiegł. Uderzył
Dracona ponownie w plecy, a później w klatkę piersiową. Szarooki
ledwo co jeszcze oddychał. Ale śmierciożerca nie miał litości.
Przyłożył mu jeszcze dwa razy pięścią w twarz, a gdy ten już
całkowicie nie potrafił podnieść się z ziemi, w spokoju odszedł.
Draco jeszcze przez chwile leżał na
ziemi, myśląc o tym co się stało. Ale nagle przypomniał sobie
swoją obietnice, musi iść po Hermionę do pracy. Nie zważając na
swój ból, ani krew spływającą po jego twarzy po policzkach,
ruszył drogą w stronę prazy dziewczyny.
Tylko co ona mu na to powie?
Przestraszy się, czy też nazwie głupcem i idiotą, ze nie poszedł
z ranami do szpitala? Nieważne, teraz to chciał tylko znów się z
nią spotkać.