środa, 27 listopada 2013

16. Inny plan

ogromnie Wam dziękuję za te ponad 15 tysięcy wyświetleń
miłego czytania!



           Tę noc postanowili spędzić w pobliskim motelu „U Pirata Sama".
  -  Dość dziwna nazwa  -  powiedział Draco.
  -  Masz lepszy pomysł Malfoy? -  powiedział z irytacją Harry.
  -  Nie Potter.
  -  Starczy! Mam już was dość. - Hermiona miała nieobecny wzrok, nie mogła dłużej słuchać tych kłótni. - Chodź Ginny.
          Chłopcy spojrzeli po sobie wrogim wzrokiem i poszli za dziewczynami do środka. Zameldowali się w recepcji i udali do swoich pokoi. Dziewczyny uznały, ze lepiej nie kazać chłopakom siedzieć w jednym pokoju razem, więc wzięli dwa osobne pokoje. Harry i Ginny wzięli jeden, a Draco i Hermiona drugi.
  -  No wreszcie sami  -  powiedział żartobliwym głosem blond chłopak.
          Hermiona jednak nie była w humorze. Cały czas myślała o ich planie, nie może pozwolić by Harry to zrobił, to zbyt niebezpieczne. Draco widział , że coś ją dręczy.
  -  Co się dzieje? Miona?
          Ona nie zwracała na niego uwagi. Chciała na chwilę zostać sama.
  -  Pójdę wziąć prysznic.
  - Dobrze.
          Kiedy tylko dziewczyna weszła do łazienki, Draco skorzystał z okazji i poszedł porozmawiać z pozostałymi członkami wyprawy.
  -  Wiem, ze Hermiona się martwi, ale ten plan wypali.
  -  Ja to wiem Potter, ty to wiesz, ale ona tego nie wie.
  -  To co zrobić?
          Ginny również była w łazience. O dziwo chłopcy nie dąrzyli do kłótni, oboje martwili się o Hermione.
  -  Ona może popsuć plan  -  stwierdził Draco.
  -  A niby jak?
  -  Teraz powie, że zgadza się na to wszystko, a gdy przyjdzie czas, wycofa się, a my nie.
  -  A my nie możemy się wtedy już wycofać, kiedy wejdę do środka, to nie ma odwrotu.
          Zastanawiali się nad tym bardzo długo, aż Ginny nie wyszła z łazienki.
  -   O matko, znowu się będziecie kłócić.
  -  Nie - odpowiedzieli równocześnie.
  -  To dobrze.
  -  Mam nowy plan  -  powiedział Harry.
          Wszystkim było głupio, mówić o nowym planie nie włączając w niego Hermiony, ale tak było lepiej. Lepiej, żeby wiedziała jak najmniej.
  -  Rozumiesz Malfoy? Trzymaj ją z dala. Trzymajcie się szlaków.
  -  Dobra Potter, nie jestem głupi.
  -  Ale zaopatrzcie się dobrze. Jak dobrze pójdzie, spotkamy się gdzieś w rejonach  granicy z USA.
  -  Ale idźcie już. Ja ją jakoś zatrzymam.
  -  Dobra, pakuj się Ginny.
          Draco wrócił do pokoju, gdzie Hermiona siedziała na łóżku i rozczesywała swoje włosy.
  -  Gdzie byłeś?
  -  Jeszcze raz przedyskutować plan z nimi.
  -  Bez kłótni?
  -  Jak dobrze mnie znasz  -  uśmiechnął się zawadiacko.
          Podszedł do łóżka i usiadł za nią. Delikatnie pogłaskał ja po włosach.
  -  I co udało wam się przedyskutować?
  -  Zmianę planu.
          Dziewczyna obróciła się gwałtownie w jego stronę.
  -  Jak to? Jak? Na jaki?
          Chłopak uśmiechnął się po raz kolejny.
  -  No nie śmiej się tak tylko gadaj!
  -  No dobrze już dobrze. No więc, Harry i Ginny z samego rana powrócą do Londynu by spróbować jeszcze raz dowiedzieć się czegoś o misji Rona, a my ruszamy do Kanady.
  -  Tak?
  -  Tak. Z samego rana. Musimy się zaopatrzyć we wszystko co będzie potrzebne w terenie. Bo ruszamy odwiedzić pewne stado centaurów w na południu Kanady.
          Hermiona wyraźnie się nad czymś zastanawiała.
 -  Tylko czy my wiemy, gdzie one są?
 -  I tu pojawia się problem. Dlatego idziemy pieszo.
          Przytulił ją mocno do siebie, lekko pocałował w czoło a później spojrzał głęboko w oczy.
  -  Ale teraz idź spać, rano wszystko ci opowiem ze szczegółami.
  -  Dobrze.
  -  Ja pójdę się umyć i raza do ciebie wrócę.
          Wróci zaraz, do mnie?  - myśli Hermiona. No tak, jedno łóżko, zero kanapy w pokoju. A przecież nie każe mu spać na ziemi.
  -  Dobrze.
          Uśmiechnął się do niej jeszcze raz i zniknął za drzwiami łazienki.
          Hermiona miała małe wątpliwości co do planu. Więc postanowiła pójść do Harryego i Ginny by wszystko jeszcze raz usłyszeć od nich.
          Stanęła pod drzwiami ich pokoju, ale nikt nie otwierał drzwi gdy pukała. Może już śpią. Zrezygnowana wróciła do pokoju, położyła się do łóżka. Wpatrywała się w sufit i rozmyślała o nadchodzącej wyprawie. Co to będzie? Co jeśli nie uda im się niczego dowiedzieć o Ronie? Co jeśli go nie ocalą?
          Była tak przejęta rozmyślaniem, że nie zauważyła kiedy Draco wszedł do pokoju. Miał na sobie jedynie krótkie spodenki z dresu, nie miał koszulki.
          Cicho podszedł do łóżka i położył się zaraz koło Hermiony.
  - Dobranoc - powiedział szeptem do jej ucha.
          Dziewczyna już spała. Była bardzo zmęczona, Draco nie miał jej tego za złe. Po kilku minutach i on już spał.

czwartek, 18 lipca 2013

15. Plan


dziękuje za 10 tysięcy wejść na mojego bloga, 
to bardzo dla mnie ważne :)



            Hermiona była gotowa do drogi tylko gdzie był ten Draco. Harry i Ginny czekali na nich na dole, za chwile mają wyruszyć, a jego wciąż nie było. Chyba że zrezygnował?!? Dziewczyna przestraszyła się więc pobiegła do jego mieszkania, a gdy wpadła do jego pokoju zamurowało ją. Wszędzie walały się rzeczy, ale gdzie był Draco?
  - Hermiona?! Hermiona to ty? - ktoś krzyczał, a głos wydobywał się chyba z łazienki.
  - Draco? Draco to ty? Gdzie ty jesteś?
            Chłopak wyszedł z łazienki i stanął zraz przed nią. Nie miał na sobie koszulki więc Hermiona mogła znów podziwiać jego pięknie wyrzeźbioną sylwetkę.
  - Przyszłam, żeby..by...by.. ci... ci... ci...
            Jąkała się strasznie, chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Zapomniała po co przyszła i zapomniała o całym świecie, gdy tylko go zobaczyła
  - Zapomniałem jednej rzeczy i nie mogę jej znaleźć.
  - Draco.
            Patrzyła na jego plecak, był spakowany tak jak i ona. Tylko że ona plecak do którego spakował ją chłopak wepchała do małej torebki.
  - No co? A ty gdzie masz swój... - przyjrzał się jej uważniej. - Aaa... spryciula.
  - Co? Draco o co ci chodzi? Co?
  - Ty nie będziesz nosić ciężkich bagaży. Masz fajną....
            Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem.
  - ….. torebkę - dopowiedział blondyn, bo Miona najwyraźniej go nie zrozumiała.
  - Aaaa!!! To tak, jasne, dzięki - spuściła z niego wzrok, a on lekko się uśmiechnął.
            Zastanawiał się, czy i on nie mógłby sobie sprawić takiego woreczka, albo jakiś przenośny mały plecaczek.
  - Draco... - zaczęła niepewnie. - To może oboje spakujemy rzeczy do mojej torebki.
            Chłopak chodził po pokoju i szukał tej jednej rzeczy, ale gdy tylko Hermiona to powiedziała zatrzymał się w miejscu. Spojrzał na nią po raz kolejny.
  - Jasne, byłoby fajnie.
  - Super - odpowiedziała.
            Podeszła do niego i zaczęła pakować jego rzeczy to torebki. Draco po chwile przypomniał sobie, gdzie to jest. Po chwili przypomniał sobie o kolejnych rzeczach, które przyniósł z kuchni i pokoju gościnnego.
            Draco chwycił Hermione za rękę i spojrzał jej głęboko w oczy.
  - Cokolwiek się stanie...
  - Cokolwiek się stanie, zawsze będę przy tobie Mionka.
            Przytulił ją mocno do siebie i lekko pocałował w czoło.
  - Zawsze będę przy tobie - wyszeptał.
            Hermiona miała mnóstwo wątpliwości co do tego wyjazdu. Czy uda im się odnaleźć Rona? Czy on w ogóle potrzebuje pomocy? Co będzie jak go nie znajdą? Jak go nie uratują? A co jeśli to jest jakaś pułapka? Jest jeszcze wiele śmierciożerców na wolności takich jak Artur. Co jeśli to wszystko uknuli? Oni wpadną w ich sidła i wtedy mogą zginąć.
            Po jej policzkach słynęły łzy.
  - Nie płacz - powiedział cicho blondyn. - Wszystko będzie dobrze, znajdziemy tego rudz... Ro... na...
  - Nie o to się martwię - przyznała Miona.
  - To o co? - spytał łagodnie, chociaż w jego ustach brzmiało to dziwnie.
  - Co jeśli..?
            Zapadł cisza. Hermiona odsunęła się trochę od Dracona, ale nadal trzymała o za rękę.
  - Co jeśli to pułapka? Co jeśli w nią wpadniemy i coś ci się stanie? Przeze mnie.
            Przerwała ponieważ łzy znów pociekły jej po policzkach, nie mogła się powstrzymać od płaczu.
  - Hermiona.
            Nie mogła na niego patrzeć, bo rozpłakała by się na dobre.
  - Hermio... Hermiona.
            Draco starał się spojrzeć jej w oczy i z przekonaniem powiedzieć, ze na pewno nic takiego się nie stanie. Wrócą bezpiecznie do domu z tym rudzielcem i będzie tak jak dawniej. Oni będą mogli dalej spędzać ze sobą każdy dzień. Kłócić się i godzić co dnia. Rozmawiać i cieszyć się życiem we dwoje.
  - Hermiona proszę, proszę spójrz na mnie.
            Ona pokręciła głową. Chłopak chwycił jej policzki i chciał jej spojrzeć w oczy.
  - Proszę Mionka, spójrz na mnie.


            Przybliżył się do niej. Był tak blisko, że oboje mogli słyszeć nawzajem bicie swoich serc. Spojrzeli sobie w oczy.
  - Nic się nie stanie, bo jesteśmy razem.
  - Na zawsze?
  - Na wieczność - odpowiedział Draco.
            Pocałował ją namiętnie, w tym czasie przez jego ciało przeszedł dreszcz. Nigdy nie czół czegoś podobnego jak teraz przy niej. Dzień w dzień, gdy tylko ją zobaczył czół jak bardzo mu na niej zależy.
            „Na wieczność”... To dobre słowa, wręcz idealnie opisujące trwałość uczuć jakie nim targnęły. Nie pozwoli nikomu ich odebrać, nie może ich stracić, nie może JEJ stracić.
            Ta chwila była cudowna, ale czas ich gonił więc nie mieli zbytnio wyboru.
  - Idźmy już - szepnął jej do ucha.
            Ona tylko przytaknęła. Po drodze wycierała łzy, nie chciała by Harry i Ginny cokolwiek zobaczyli.
            Zeszli na dół po schodach i wyszli z budynku, gdzie czekali na nich Harry i Ginny.
  - No nareszcie jesteście - powiedziała spokojnie rudowłosa.
            Chciała ukryć to, że czuje się dziwnie w towarzystwie Malfoya. Nadal nie mogła zrozumieć co Miona w nim widzi. To chyba ten sam arogancki i nieczuły Ślizgon co dawniej, czy może nie?
  - Dłużej się nie dało - warknął Harry do Malfoya.
  - Harry! - oburzyła się Ginny. - Bądź miły.
  - Właśnie Potter - wtrącił się blondyn. - Tym razem nie patrz na mnie krzywo tylko na tego swojego rudego kumpla. Szlaja się gdzieś, a potem trzeba go szukać.
            Hermiona spojrzała na niego spode łba i chłopak od razu się zamknął.
  - Idziemy - bąknęła.
            Wszyscy jej przytaknęli. Dziewczyny wolały rozdzielić Harry'ego i Draco więc stanęły między nimi i dopiero później bez słowa się teleportowali.
Wszyscy rozejrzeli się dookoła. Hemiona była ciekawa, gdzie aktualnie się znajdują. Dokąd się udają? Gdzie będą go szukać? Od czego trzeba zacząć? Czy mają jakieś informacje?
  - Harry, gdzie my jesteśmy? I dokąd jedziemy? - dopytywała się Hermiona.
  - Witaj Hermiono w Portsmouth.
  - Ale dlaczego tutaj?
  - Płyniemy na wyspę Wight.
  - Tam gdzie znajduje się drugi oddział Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów? - spytał się Draco.
  - Dokładnie - powiedział Harry.
  -  Niewielu wie o tym miejscu Potter.
  -  Ale akurat tak się składa, ze ja wiem, Malfoy.
  - I co potem? Ron nie wyjechał do Kanady? Musimy go iść szukać!  -  krzyknęła Miona.
            Harry spojrzał na Hermione, była bardzo zdenerwowana.
  - Nic nie zdziałamy nie wiedząc gdzie on teraz jest. A nasze Ministerstwo w Londynie nie było w stanie udzielić nam informacji, gdzie wysłało Rona, więc trzeba spróbować tutaj.
  - Że jak?!? - spytali się jednocześnie Draco i Miona.
  - Chcesz  wejść do... CHCESZ SIĘ WŁAMAĆ ?!?! - Hermiona była zdezorientowana, co ten Harry planuje?
  - Spooookooojnie - Draco starał się ją uspokoić. - Zapewne pan Potter ma lepszy plan, czyż nie?
  - Teraz to gadasz jak twój ojciec - warknął Harry.
            Draco rzucił się na Harry'ego, ale dzięki Hemrmionie żadnemu nic się nie stało i do bójki nie doszło.
  - EJ!! DEBILE DWA!! Bo same z Ginny będziemy go szukać, a was zamkniemy w jakichś izolatkach!!
            Lecz żaden jej nie słuchał.
  - Nie waż się mnie porównywać do ojca! Nic o mnie nie wiesz Potter! O moim ojcu też!
  - Zamknij ryj Malfoy, ty i twój ojciec to jedno i to samo!
  - Stul pysk aurorska sieroto. Ten rudzielec przy tobie wydaje się bystrzejszy od Dirikraka.
  - Tego ptaka dodo? - parsknął Harry.
  - Dość - powiedziała Ginny.
            Wszyscy spojrzeli na nią. Widać już było, że miała już głęboko gdzieś te ich kłótnie, zależało jej tylko na tym, żeby rozpocząć działać.
  - Harry nie chce się włamywać Hermiono, on chce zrobić coś innego.
            Hermiona spojrzała chłopaka z przerażeniem.
  - Co?
  - Jestem aurorem Hermiono, tak?
            Dziewczyna przytaknęła, ale z każdą chwilą coraz bardziej obawiała się odpowiedzi.
  - Ron też jest aurorem.
  - I co do ma do sprawy? - spytał się ironicznie Draco.
            Harry to zignorował. Kolejna kłótnia naprawdę była im teraz nie na rękę.
  - Skoro Ron został wciągnięty w jakieś ”tajne zgromadzenie”, ”tajne zadanie”, to może i potrzebują kolejnych czarodziei, którzy by się też zajęli tą ”tajemniczą sprawą”.
  - Czekaj, czekaj, czekaj.
            Draco już wiedział o czym mówi Harry, ale Miona nadal pozostawała w niewiedzy. Nie mogła się domyślić tak oczywistej sprawy.
  - No i?
  - Ja się zgłoszę do tego - oznajmił Harry.


            Hermionę zamurowało na chwilę, nie mogła wydać z siebie ani słowa, tylko cichy pisk.
  - Wtedy będę wiedział dokąd wysłali Rona i go znajdziemy.
  - A jak coś ci się stanie!?
  - Nic się nie.
  - Ale to jest niebezpieczne!
  - Hermiona.
  - Ginny!!! Powiedz że to jest plan bez sensu!
  - Hermiona - naciskał dalej Harry.
            Ginny spojrzała na Draco, on też nie miał zamiaru angażować się w dyskusje. Zresztą co by go obchodził los Harry'ego.
  - Harry nie da się przekonać Miona, już próbowałam - powiedziała Ginny.
            Zapadła cisza.
  - Porozmawiamy o tym później, teraz musimy iść - powiedział Harry.
            Miona spiorunowała go tylko wzrokiem. Harry i Ginny poszli przodem, a oni zostali troszkę z tyłu.
            Draco chwycił ją za rękę jakby chciał przez to powiedzieć „Wszystko będzie dobrze”.
  - Oby wszystko poszło dobrze - powiedziała Hemiona ze smętną miną.
  - Na pewno - oznajmił Draco i oboje ruszyli za swoimi towarzyszami.

środa, 17 lipca 2013

14. W drogę


  - Proszę cie Hermiona, zastanów się chociaż przez chwile - błagał Malfoy.
            Dziewczyna spojrzała na niego, miała łzy w oczach. Draco nie mógł... nie mógł więcej podnieść na nią głosu. Ona zbyt wiele przeżyła, zbyt wiele wycierpiała.
  - Przepraszam - powiedział, ale nie mógł więcej spojrzeć jej w oczy.
  - Draco... - mówiła dziewczyna spokojnym głosem. - Proszę, pozwól mi odejść.
  - Nie - chłopak był stanowczy.
  - Ale dlaczego?!? - Krzyknęła Hermiona z żalem. - Cóż ja dla ciebie znaczę, kim ja jestem w porównaniu do ciebie.
            Chłopak spojrzał na nią z niedowierzaniem. Co ona mówi, jak może tak myśleć?
  - Jesteś wspaniały i.. - zaczęła się jąkać... - masz ogromne zdolności i... masz predyspozycje żeby kiedyś zostać uzdrowicielem. Nie niszcz tego.
            Zdawała się mówić całkowicie poważnie, ale Draco nie mógł więcej tego słuchać.
  - Kim ja jestem - mówiła szeptem – w porównaniu z tobą?
  - Dość - powiedział Draco.
            Podszedł do niej i uchwycił w dłonie jej twarz. Wahał się nad czymś i to bardzo. Kręcił głową, patrzył się co chwile to na nią, to na podłogę.
            W końcu spojrzał jej głęboko w oczy.
  - Hermiona ja.. to znaczy ty.
            Ugryzł się w wargę, a Mionie łzy popłynęły po policzkach, wytarł je, a później kontynuował. To musi być już teraz, nie ma co zwlekać bo ona wyjedzie. Wyjedzie i pewnie nigdy więcej już jej nie zobaczy.
  - Hermiona ja.... ja...
  - Ja wiem Draco - dziewczyna spuściła wzrok.
            Chłopak się trochę zdezorientował. Co ona takiego wie? Czyżby wiedziała co chce powiedzieć? Może czuła w tej chwili to samo co on?
  - Nie wiesz co mi powiedzieć - powiedziała Hermiona. - Nie umiesz zaprzeczyć.
            Spuściła z niego wzrok.
  - Co? - spytał się blondyn z niedowierzaniem.
            Czy ona naprawdę tak uważa? Właśnie on starał się zrobić coś.... nie chce ją stracić, nie chce by wyjeżdżała, nie chce by ich rozdzielono, a ona wygaduje takie bzdury? Czy ona nie wie? Czy ona naprawdę nie rozumie tego?
  - Co?! - powiedział wkurzonym głosem, naprawdę go to zdenerwowało.
  - No to co słyszałeś! - Miona również podniosła głos.
  - Ty oszalałaś!
  - Że ja oszalałam?! - Hermiona gwałtownie cofnęła się od niego na parę kroków.
  - Tak ty!
            Dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie wiedziała co ma czuć. Złość, czy może rozczarowanie i smutek?
  - Ja staram się z tobą pożegnać, a ty zamiast grzecznie się pożegnać to podnosisz na mnie głos - powiedziała Hemriona.
  - Hermiona ale ja...!
  - Ale ty co!! - dziewczyna naprawdę miała już tego wszystkiego dość.
  - Ja nie chce się żegnać.
            Hermiona lekko otworzyła usta ze zdumieniem, jej oczy zrobiły się dwa razy większe bo otworzyła je szeroko, zatkało ją. To czemu? Czemu nie chce się żegnać?
  - Ale... ale...
            Cicho zaprzeczała. To nie miało sensu, nic nie miało sensu.
  - To głupie.
  - Ty jesteś głupią idiotką!!!
  - Malfoy !!! - warknęła ostro - Ty jesteś głupim idiotą! A myślałam, że coś nas łączy!!!
            Draco pokręcił głową. To już się stanie, właśnie teraz.
  - Ty jesteś głupią idiotką - powiedział ze stoickim spokojem. - Bo nie widzisz tego jak bardzo cię kocham.
            Podszedł do niej, chwycił ja mocno w tali i pocałował w usta.
            Emocje targnęły nimi oboje. Hermiona nie mogła uwierzyć w to, co właśnie się działo. Czyżby to była prawda. Draco ją kocha? Naprawdę ją kocha?
            Łzy popłynęły jej po policzkach jeszcze większym strumieniem. Draco to zauważył.
  - Miona?
  - Też cie kocham - powiedziała szeptem i pocałowała go po raz kolejny.
            On tylko się uśmiechnął i odwzajemnił jej pocałunek. Ta chwila mogła rwać wiecznie, ale niedawno przybyli goście nie dawali im wiele czasu.
  - Ale co z...?
  - A... - Draco nagle przypomniał sobie o Ronie. - Co z tym rudzielcem co...
            Wzdychnął i zaczął głęboko się zastanawiać.
  - Może wyjadę tylko na trochę by go tylko poszukać, to jest brat mojej najlepszej przyjaciółki, muszę pomóc jej go znaleźć. Proszę cię Draco. Albo pomóż mi wymyślić jakiś inny plan, znajdź kogoś, kto mógłby go znaleźć. Cokolwiek tylko nie zostawiaj mnie z tym.
            Przytuliła się do niego mocno i zaczęła szlochać.
  - Nie zostawiaj mnie z tym.
            Draco pogłaskał ją po głowie i nadal nad czymś rozmyślał.
  - No - powiedział nagle. - To pakuj manatki i ruszamy w drogę.
            Hermiona spojrzała na niego z przerażeniem.
  - Jak to „my” jakie „ my” ??
  - No chyba nie myślałaś, że pozwolę ci iść szukać twojego byłego faceta. Jeszcze by mi cie odebrał -   powiedział to ze swoim uśmieszkiem na twarzy.
  - Jak to? Chcesz mi pomóc go znaleźć?
  - Nie do końca rwie mnie do szukania tego rudego idioty, ale skoro ty tego chcesz i mogę być dzięki temu z tobą, to chyba nie mam wyboru.
            Uśmiechnął się ponownie. Mionie zaświeciła się lampka nadziei. Czyli to musi być prawda? On ją kocha i to tak bardzo, że wyruszy z nią w podróż by szukać Rona. Ale czy na tyle by przez ten czas być blisko Harry'ego? Czy jest na tyle gotowy, by spędzać czas z osoba, której nienawidzi.
  - Ale co z Harrym? Wiesz, że on też jedzie. Czy ty...
  - Czy z nim wytrzymam? - spytał się Draco i ponownie się uśmiechnął. - Dla ciebie wszystko.
  - Miło mi to słyszeć - powiedział jakiś głos za nimi.
            Oboje odwrócili się gwałtownie.
  - Nie ładnie tak podsłuchiwać Potter. Nadal się nie nauczyłeś?
  -  Hermiono możemy porozmawiać?  -  powiedział z powagą Harry.
            Ona tylko pokiwała głową na znak, że się zgadza. Jeszcze raz spojrzała na ukochanego. On uśmiechnął się do niej na znak, że ją wspiera, może iść a on tu będzie kiedy wróci. Nigdzie się nie wybiera.
   -  Spakuje nasze rzeczy  -  oznajmił.
            Harry nie był przekonany, że to dobry pomysł by Malfoy z nimi wyruszył na tą wyprawę poszukiwawczą. Uważał, że chłopak tylko wykorzystuje i zwodzi dziewczynę.
  -  Hermiono...
  -  Ja wiem co chcesz powiedzieć.
  -  Wiesz?
            Pokiwała głową. Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że przyjaciele nie zaakceptują jej związku ze Ślizgonem. Do niedawna sama czuła się oszukiwana, ale już tak nie jest, Naprawdę mu zaufała, a teraz wierzy, że chłopak chce im pomóc. Może nie tak do końca, ale wie jak ważne jest to dla Hermiony. Pomoże im, tylko ze względu na nią.
  -  To wiesz też, że popełniasz ogromny błąd.
  -  Harry.
  -  To Malfoy!  -  Podkreślił ostro jego imię, ale tak cicho by Draco tego nie usłyszał.  -  Nie wiesz jaki on jest!
  -  Nie znasz go!
  -  Owszem! Znam go tak dobrze jak ty Hermiono. Wiesz jaki jest arogancki i nieczuły względem ludzi. Dziwi mnie to, że jest tak dobrym aktorem by oszukać nawet ciebie.
  -  Nie znasz go.
             Harry nie chciał kłócić się z przyjaciółką, zresztą nie mieli na to już czasu.
  -  Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
  - Skoro jedziesz z nami Malfoy, to lepiej się pospiesz!  -  krzyknął Harry do Malfoya, który w dalszym ciągu krzątał się po pokoju Hermiony. Wyruszamy za dziesięć minut.
            Zaraz po tym Hermiona wróciła do blond chłopca.
  -  Musimy jeszcze iść do ciebie?
  -  Po kilka rzeczy  -  oznajmił chłopak.
           Kilkanaście minut później wszyscy byli gotowi.
  - No to w drogę - powiedział Draco z dziwnym uśmiechem na twarzy.
  - To w drogę - odpowiedziała cicho Hermiona.



niedziela, 9 czerwca 2013

13. Ron



            Miona z niecierpliwością oczekiwała Dracona, zastanawiała się czemu tak długo go nie ma. Może o niej zapomniał! Albo zmienił co do niej zdanie! Albo to wszystko było tylko snem.
            Wiele rzeczy sobie wyobrażała ale po chwili blondyn pojawił się przy niej. Hermiona spojrzała na niego z przerażeniem. O mało co by nie krzyknęła.
  - Draco, co si się... Draco ?
  - To nic. To...
  - Draco!! - Hermioone bardzo to zdenerwowało, jak to nie jest nic! Przecież jest cały we krwi! Ktoś go po prostu pobił! - KTO?!
  - Nic, to nic.
  - Jak to nic!?
            Draco podszedł do niej i chciał ją przytulić, chciał uspokoić, ale ona odsunęła się szubko i patrzyła na niego z przerażeniem.
  - Idziemy - powiedziała.
  - Gdzie? - spytał się zdziwiony blondyn, żeby tak szybko jej to przeszło?
  - Do szpitala a gdzie!
            Chłopak pokręcił głową i się uśmiechnął. Widział że to powie, ale on i tak się nie zgodzi, nieważne ile by go o to prosiła.
  - Zapomnij.
            Powiedział szybko, ona chciała zacząć protestować, ale nie zdążyła. Chłopak podszedł do niej delikatnie chwycił za rękę i skradł jej jeden krótki pocałunek, po czym się teleportowali.
            Byli już w mieszkaniu blondyna.
  - Draco - Hermiona podeszła do chłopaka i delikatnie go objęła. - Kto ci to zrobił?
  - Mówiłem ci, nie martw się tym.
  - Ale się martwię o ciebie, powiedz mi proszę.
            Draco na początku nie chciał jej mówić, że to przez Artura, Hermiona miała dość swoich złych wspomnień z nim w roli głównej. Ale teraz Miona tak bardzo chciała się dowiedzieć, już się przełamywał, nie mógłby znieść jej rozczarowania.
  - To Artur - powiedział.
            Hermiona nawet nie drgnęła. Nadal przytulała Draco, chociaż była już brudna od jego krwi, nie odsunęła się od niego.
            Blondyn pogłaskał ją po głowie.
  - Pójdę się umyć - spojrzał na nią, po czym dodał z uśmiechem. - Może pójdziesz ze mną, bo widzę, że nie tylko ja jestem we krwi.
            Miona uśmiechnęła się do niego.
  - Wrócę, tylko się przebiorę - powiedziała.
            Spotkali się na kolacji później jak planowali. Jednak atmosfera była ponura, Hermiona nadal zamartwiała się tym co się stało.
  - Nie musisz się tym aż tak przejmować Miona, to nic takiego.
  - Nawet nie mów tego! Jak się nic nie stało?! Jesteś niepoważny.
  - Miona.
            Usiadł koło niej i objął ją ramieniem. Spojrzeli sobie w oczy.
  - Już dobrze - powiedział i pogładził ją po policzku.
            Zaczął się do niej zbliżać i po chwili ich usta się połączyły, stały jednością.
            Tą romantyczną chwile przerwało walenie do drzwi.
  - Kto to - powiedział Draco, ale bardziej do siebie niż do Hermiony.
            Był zły, kto o takiej porze może do niego przychodzić. Coś tam mruczał jeszcze pod nosem, ale Miona nic z tego nie zrozumiała, wstał z kanapy na której siedzieli i ruszył do drzwi. Otworzył je i stanął jak wryty.
  - Wiedziałam że ona tu będzie - powiedziała Ginny do Harry'ego.
            Dziewczyna usłyszała swoją przyjaciółkę, zerwała się z kanapy i podbiegła do Malfoya. Harry nic się nie odzywał, nie miał słów na to, co Miona robi w mieszkaniu tego nędznego głupca.
  - Co się stało? - spytała niepewnie Miona.
  - To Ron - powiedziała Ginny, była bardzo wystraszona.
  - Ale o co? - Malfoyowi nie spodobała się ta rozmowa, do czego to zmierza?
  - Co z nim? - Spytała przestraszona Miona.
            Harry widział że jego narzeczona niezbyt była w stanie mówić o bracie, więc postanowił, że on wszystko wyjaśni Hermionie.
  - Zawsze przysyłał listy, że dobrze jest i na pewno kiedyś wszystko wyjaśni, ale od tygodnia nie było już takich listów. Tylko.... - spojrzał na Ginny - teraz dostaliśmy sowe z krótkim liścikiem.
            Miona nie wiedziała o co im chodzi.
  - Napisał że potrzebuje pomocy.
  - Że co? Co niby dokładnie napisał? - spytał się zniecierpliwiony Malfoy.
            Nie za bardzo przejął się tym rudzielcem, chodziło mu tylko o szybkie zakończenie sprawy i powrotu do miłego wieczoru z Hermioną.
  - Zamknij się Malfoy - warknął Harry.
            Blondyn tylko spiorunował go wzrokiem.
            Pokazał Hermionie to co przyniosła sowa. To nie był pergamin, tylko jakaś chusteczka i słowo „Pomocy” było wydziurkowane na tym.
            Hermionie dech stanął w piersiach.
  - Idziemy - zerwała się Hermiona.
  - Dobrze - powiedziała Ginny.
  - Ale hej! Co? - Draco nie zrozumiał Miony, gdzie ona idzie? I co się w ogóle dzieje?
            Hermiona podeszła do drzwi swojego mieszkania. Otworzyła je i wparowała do środka. Draco przeszedł między jej przyjaciółmi i poszedł za Hermioną.
  - Powiedz mi, gdzie ty się wybierasz? - mówił wściekły.
  - Szukać go, ratować go - mówiła z przejęciem, ale w ogóle się na niego nie patrzyła.
  - Ty oszalałaś?!
  -  Nie - warknęła.
            Chłopak zatrzymał ją w miejscu, ponieważ latała po całym mieszkaniu i pakowała się do małej torebki.
  - Oszalałaś! - oznajmił.
            Hermiona spojrzała mu w oczy, widać było w nich złość. Pokręciła tylko głową.
  - Idziesz szukać tego głupca, który cie zostawił?! - mówił coraz głośniej.
  - Tak - powiedziała cicho.
  - Czekaj bo cie nie rozumiem, idziesz szukać idioty?! Który cie zostawił, porzucił, przez którego płakałaś?!
  - Zostaw mnie - powiedziała cicho, miała łzy w oczach.
            Blondyn pokręcił głową.
  - Nie, nie zostawię i nie pozwolę!
            Hermiona miała łzy w oczach. Wiedziała, że Malfoy jest teraz dla niej bardzo ważny, ale Ron... kiedyś był dla niej wszystkim i teraz jej potrzebuje. Nie ma wyboru.


środa, 5 czerwca 2013

Informacja

no to teraz byłam w górach, bez internetu więc nie mam jeszcze nowego rozdziału :)
mam nadzieje że wybaczycie mi
postaram się to nadrobić
pozdrawiam :**

ooo ten cudny pociąg :)
które zdj się wam podoba najbardziej?






poniedziałek, 27 maja 2013

12. Artur


            Nim Hermiona skończy prace Draco miał jeszcze parę wolnych chwili dla siebie. Postanowił samodzielnie rozwikłać zagadkę bukieciku. Wrócił więc do kamienicy i od razu poszedł na swoje piętro.
  - Może sąsiedzi coś widzieli - mówi do siebie blondyn. - W każdym bądź razie i tak muszę się dowiedzieć od kogo one były. Czyżby od tego parszywego krętacza Weasleya?
            Stanął pod drzwiami mieszkania tego przesympatycznego staruszka. Oczywiście było słychać jak zwykle przez drzwi głośno puszony telewizor. Zapukał do drzwi, ale nikt nie otwierał.
  - Pewnie nie słyszą - powiedział z ironią.
            Zaczął więc głośno walić w drzwi, nie miał już innego wyjścia. Musi z nim porozmawiać, jak coś miałby wiedzieć o tym bukiecie to tylko on. Ten starszy pan, mimo swojego wieku i lekkiej głuchocie, był bardzo dobrze poinformowany o tym co się dzieje w budynku. Jest najlepszym przyjacielem dozorcy, a wiadomo, że dozorca zawsze wszystko wie.
  - Reney ktoś stukał do drzwi! - rozległ się jakiś głos w środku.
  - Stukał?! - powiedziała kobieta.
  - Tak!
            Draco stał niecierpliwie pod drzwiami.
  - Stukał - znów mówił do siebie z ironią w głosie. - Walił w drzwi, a nie stukał.
            Po chwili pan Gustav stał naprzeciw blond chłopaka.
  - O to ty młodzieńcze.
  - Dzień dobry panu.
  - A co cię tu znów sprowadza? Czyżby dziewczyna się młodzieńcowi zgubiła? - starszy pan mówił jak zwykle donośnym głosem.
  - Nie, nie, nie. Nie o to chodzi.
            Pan McCalister spojrzał na niego ze zdziwieniem.
  - No to co cie tu sprowadza? - on również zaczął być niecierpliwy.
            Po południu miał plany pooglądania ze swoją żoną spokojnie telewizora, ale niestety musi teraz rozmawiać z tym chłopakiem. Zaczął dawać po sobie poznać, że Draco musi pośpieszyć się z tą swoją sprawą, bo zaraz miał się rozpocząć jego ulubiony serial „Miłość miłością, ale zazdrości trzeba unikać”.
  - Proszę pana, miałbym do pana pytanie. Dzisiaj rano ta dziewczyna z naprzeciwka dostała bukiecik róż i...
  - A taaak - przerwał mu pan Gustav. - Zdziwiłem się, gdy ten chłopak go tu przyniósł. Myślałem, że tam młoda dama jest z panem...
  - Bo jest - dodał szybko blondyn, ale starszy pan nie zwrócił na to uwagi.
  - …. Przyszedł tu dość wcześnie rano - zaczął się drapać po głowie, jakby chciał sobie przypomnieć co było dalej.
  - Bo Hermiona jest ze mną  -  Draco zamyślił się na chwilę.  -  Tak?
            Gustav był już starszym człowiekiem, miał też słabą pamięć, ale energii miał dwa razy więcej niż nie jeden nastolatek.
  - Pamięta pan jak wyglądał?
  - A taki wysoki w długiej czarnej pelerynie... wydawał się bardzo groźny, jak jakiś włamywacz!
             Chłopak otworzył szeroko oczy, nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
  - A jak wyglądał?
  - Oh chłopcze nie mogę ci powiedzieć, nie widziałem twarzy bo miał maskę!
            Blondyn zaczął podejrzewać, że staruszek rzeczywiście mógł już trochę pozapominać i teraz wymyśla jakąś historię. No bo żeby przychodził tu jakiś typek w czarnej pelerynie i masce. To bardzo nieprawdopodobne. Jeszcze dał Hermionie bukiet kwiatów! No to już przesada! Kim on w ogóle jest? Na początku myślał, że to ten Ron, ale teraz... on chyba by się nie przebierał za jakiegoś tam śmierciożerce?
  - Pamięta pan coś jeszcze? Może słyszał pan głos? Czy coś?
  - Przeszedł korytarzem zostawił bukiet i sobie poszedł. Akurat stałem w drzwiach, bo rozmawiałem z Panem Fredrikiem z drugiego piętra. To miły pan ale strasznie nudny.
  - Dziękuje panu - powiedział szybko Malfoy.
            Nie miał ochoty słuchać wykładu o panu Fredriku. Co też ten Gustav mógł jeszcze mu naopowiadać, pewnie stałby tu z nim cały dzień, a przecież ma dzisiaj jeszcze tyle do zrobienia! Musi iść po Mionę do pracy, a później mają razem spędzić popołudnie i wieczór, może nawet noc?
            Po ciele Dracona przeszedł dreszcz ekscytacji. Już tęsknił za jej bliskością, a nie widzieli się tylko z godzinę.
            Już miał odejść od pana Gustava, ale ten go nagle zatrzymał.
  - A!! Zapomniałbym.
            Draco spojrzał na niego z nadzieją w oczach. Czyżby coś sobie jeszcze przypomniał? Może coś bardzo ważnego!
  - Kiedy ten w pelerynie zbiegał na dół spadł mu kaptur. Widziałem jeszcze kątem oka, że chyba miał rude włosy.
  - Achaa - odpowiedział z udawanym spokojem. - Dziękuje panu bardzo.
  - Proszę - powiedział staruszek i zamknął drzwi za sobą.
            Czyli jednak! To mógł być ten rudzielec Weasley! Ale co on tu niby robi? Podobno wyjechał! I to daleko. No cóż, teraz to nie było ważne. Draco szedł powolnym krokiem w stronę wyjścia. Jeszcze nie była pora, by iść po Hermione, ale wolał wyjść z kamienicy niż samotnie tułać się po swoim mieszkaniu i z niecierpliwością oczekiwać na spotkanie z Mioną.
            Spokojnie wyszedł z kamienicy i wtedy...
  - Malfoy!!! - usłyszał za sobą ciężki, męski głos.
            Zaraz po tym poczuł silne uderzenie między barkami. Zaraz zwalił się na ziemię. Jęczał z bólu, bo był nieznośny, nie do wytrzymania. Nie mógł przez parę sekund pojąć tego co się dzieje. Ale później z trudem spojrzał na tego, który go zaskoczył silnym uderzeniem w plecy.
  - Artur - warknął blondyn.
  - Taaak!! Brawo!!! Zgadłeś - powiedział ironicznie z udawaną radością. - Zgadnij co będzie dalej.
  - Teraz? - wysapał Draco.
            Starał się podnieść z ziemi, ale szło mu to słabo. Ból był niewiarygodnie silny. Czół się gorzej niż jakby dostał jakimś zaklęciem, czy coś.
  - Teraz to ja cię zabije - powiedział cicho Draco.
            Artur wpadł w panicznie szyderczy śmiech. Blondyn naprawdę go rozbawił. Według niego, to chłopak teraz kładł się pod wpływem bólu, a on tylko stał si się patrzył. Miał o wiele większą szanse zabicia go, niż on jego. Ale nie chciał tego zrobić, jeszcze nie.
            Kiedyś obiecał Draconowi, że go zabije, ale jeszcze nie nadszedł ten czas. Najpierw miał plany co do jego nowej wybranki serca – Hermiony.
  - Jesteś w złym stanie - mówił spokojnie Artur. - Odpuść sobie.
  - Głupiec - powiedział Draco.
  - Oh no nie denerwuj się tak Malfoy, nie chcę cię zabić. Jeszcze nie.
  -  To czego chcesz?!?! - warknął Draco.
            Śmierciożerca udawał, że się nad czymś zastanawia. Później zaśmiał się głośno, jakby przypomniało mu się coś bardzo zabawnego, a później z opanowanym wyrazem twarzy poinformował blondyna o swoich zamiarach.
  - Najpierw chce ją - powiedział. - Słyszałem, że ostatnio jakoś wam się układa.
            Draco wpadł w szał. Nie wiedział co dokładnie on planuje ale wiedział, że nic dobrego z tego nie wyniknie! On stwarza tylko same problemy! Może ją zabić i najwyraźniej miał taki zamiar!
  - Nie pozwolę ci! Nigdy!
  - To się okaże - powiedział z uśmieszkiem.
            Kiedy Draco chciał się na niego rzucić by obłożyć go pięściami Artur go ubiegł. Uderzył Dracona ponownie w plecy, a później w klatkę piersiową. Szarooki ledwo co jeszcze oddychał. Ale śmierciożerca nie miał litości. Przyłożył mu jeszcze dwa razy pięścią w twarz, a gdy ten już całkowicie nie potrafił podnieść się z ziemi, w spokoju odszedł.
            Draco jeszcze przez chwile leżał na ziemi, myśląc o tym co się stało. Ale nagle przypomniał sobie swoją obietnice, musi iść po Hermionę do pracy. Nie zważając na swój ból, ani krew spływającą po jego twarzy po policzkach, ruszył drogą w stronę prazy dziewczyny.
            Tylko co ona mu na to powie? Przestraszy się, czy też nazwie głupcem i idiotą, ze nie poszedł z ranami do szpitala? Nieważne, teraz to chciał tylko znów się z nią spotkać.



sobota, 25 maja 2013

11. Kwiaty




            Następnego dnia dziewczyna obudziła się dość wcześnie, nie mogła spać, całą noc myślała o Draco. Wczoraj była na niego wściekła, ale dzisiaj zrobiło się jej trochę smutno, że tak go potraktowała. Wyjawił jej prawdę, a ona wyrzuciła go z mieszkania. W sumie trochę sobie na to zasłużył, w końcu to wcześniej okłamywał ją jeżeli chodziło o tamtą dyskotekę. Cały czas znał prawdę, ale jej o tym nie powiedział! Jak mógł! I jeszcze używał to jako argumentu do wyśmiewania się z niej! To podły kłamca! Ale teraz powiedział jej prawdę, choć wcale nie musiał.
  - Ech, nie będę teraz o tym myśleć! Idę do pracy, a tam muszę się skupić - mówiła do siebie, trochę jej to pomagało, przynajmniej pozbywała się w ten sposób wszystkich emocji.
            Ubrała się stosownie i ruszyła do wyjścia. Gdy tylko otworzyła drzwi ujrzała na podłodze bukiecik czerwonych róż. Nie był duży, ani mały, był idealny. Podniosła go i oczach pojawiły się jej nagle łzy.
            Na bukiecie była tylko maleńka karteczka z napisem:
Wybacz mi, nigdy nie zapomnę o Tobie”
  - Tak nie może być.
            Miała teraz ogromne wyrzuty sumienia, musi przeprosić Malfoya za zachowanie.
            Szybko zamknęła za sobą drzwi i przeszła przez korytarz. Zaczęła energicznie walić w jego drzwi i dzwonić dzwonkiem. Chciała, żeby jak najprędzej jej otworzył.
  - No dalej!
Niestety nikt nie otworzył, albo chłopak nie chciał jej otworzyć.
  - Słuchaj Draco - mówiła dziewczyna. - Przepraszam cię, nie powinnam cię wczoraj wyrzucać. Wiem że chciałeś dobrze, a ja... To moja wina. Zamiast ci podziękować za to co zrobiłeś dla mnie na tej dyskotece, to ja cię wyrzuciłam z mieszkania, przepraszam.
            Nadal nikt nie odpowiadał, może rzeczywiście nikogo nie ma w mieszkaniu? Trudno, wróci tutaj po południu. Musi z nim porozmawiać, musi go przeprosić!

*     *     *     *

            Draco wracał z zakupów. Postanowił dzisiaj ponownie zaprosić Hermionę na kolacje, ale teraz to on sam coś ugotuje. Miał nadzieję, że przyjmie jego zaproszenie. W końcu przecież jak długo może się na niego gniewać? A było już tak dobrze! Ale wszystko musiał zniszczyć, jak zwykle! Ale to naprawi! Naprawi!
            Właśnie szedł swoim korytarzem do mieszkania, kiedy to zza drzwi wyłonił się jakiś starszy pan. To był pan McCalister, był jednym z sąsiadów Draco i Hermiony, nie był czarodziejem, był zwykłym mugolem. Ale był za to bardzo sympatyczną osobą, nawet Draco w pewnym sensie miał do niego wielki szacunek.
  - Dzień dobry panu - powiedział Draco.
  - O! Dzień dobry, dzień dobry chłopcze.
            Blondyn chciał powoli ominąć sąsiada by iść do swojego mieszkania, ale ten go zatrzymał.
  - Ta miła pani z tego piętra - wskazał teraz na drzwi od mieszkania Hermiony - rano jakoś szybko wyszła z mieszkania, chyba śpieszyła się gdzieś.
  - Aha... - przytaknął chłopak, ponownie chciał zrobić unik do swojego mieszkania, ale starszy pan mówił dalej.
  - Ale zachowała się dziwnie... jakby się czymś zamartwiała.
            To trochę zainteresowało Dracona więc uważniej zaczął mu się przysłuchiwać.
  - Jak to dziwnie? - spytał się kulturalnie Draco.
  - Stanęła pod młodzieńca drzwiami i zaczęła walić w nie jak opętana i dzwonić. Moja żona mówiła, że chyba pilnie chciała się z panem zobaczyć. Była w obłędzie bo pana nie zastała.
  - Jak to?
  - Zaczęła też mówić do samej siebie... a raczej do młodzieńca, ale młodzieńca chyba tam nie było prawda?
  - No tak, nie było - zaczął trochę tracić cierpliwość, ale starał się opanować, by dowiedzieć się czegoś więcej.
  - Mówiła, że pana wczoraj z mieszkania wyrzuciła? I było jej smutno z tego powodu i, że musi młodzieńca przeprosić.
            Draco szeroko otworzył oczy. O co chodzi? Czyżby miała wyrzuty sumienia?! Nie jest na niego już wściekła i chce go przeprosić?! To wspaniale!
  - Przepraszam pana - powiedział pośpiesznie Draco.
            Staruszek się tylko uśmiechnął i wszedł z powrotem do siebie. Blondyn od razu pobiegł odłożyć zakupy do mieszkania i wybiegł na ulice. Chciał jak najprędzej znaleźć Mione! Musi.... sam musi ją przeprosić!!

*     *     *     *

            Ojciec Miony był szczęśliwy mogąc pracować z własną córką. Ale dziewczyna zorientowała się, że to nie jest praca dla niej, jest za nudna. Siedząc w recepcji całkiem sama czuła się samotnie! Strasznie się jej nudziło, dzień się jej przedłużał. Klienci przychodzili regularnie na umówione spotkania i nic więcej się nie działo. To nie jest praca dla niej! Przez tą cisze i spokój jej myśli cały czas były kierowane do tematu przystojnego blondyna.
  - Draco, gdzie ty teraz jesteś? Nie możesz być tutaj?
            Przeglądała powoli karty pacjentów, poszukiwała w ten sposób jakiejś rozrywki, ale literki rozmazywały się jej na kartce. Nie płakała, ale nie czuła się najlepiej, czuła się bardzo rozdarta.
            Ktoś wszedł do środka, Hermiona znów myślała o blondynie więc nawet nie zauważyła. Dopiero gdy ten ktoś podszedł do okienka rejestracji spytała się obojętnym tonem:
  - Na którą godzinę wizyta?
  - Jedenastą.
  - Imię i nazwisko?
            Nadal przypatrywała się karcie pacjenta, teraz niejakiej Gertrudy Kendal. Ostatnia wizyta: 22 czerwiec. Powinna pani zjawić się niedługo na wizycie kontrolnej, trzeba będzie do niej zadzwonić.
  - Draco... Malfoy? - powiedział chłopak.
            Hermiona usłyszała jego imię. Przestała czytać o pani Kendal i gwałtownie spojrzała na osobę, która przed chwilą pojawiła się przy recepcji.
            To rzeczywiście był on! Miona aż podskoczyła do góry, ale zdziwienie przemieniło się od razu w radość.
  - Draco! - krzyknęła.
            Zerwała się z krzesła i biegła w stronę drzwi, jak najszybciej chciała się powiesić na szyi chłopaka.
  - No jak ty tak będziesz pracować, to prędzej czy później cię stąd wyrzucą - powiedział żartobliwie.
  - Ha ha ha.... Mój ojciec jest pracodawcą, wiec prędzej kupi mi samochód niż stąd wyrzuci.
            Podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję.
  - A to za co? - spytał oszołomiony chłopak.
  - Przepraszam... to moja wina.
  - Wcale nie, to ja jestem kłamcą więc mi się należało.
  - Ale wczoraj byłeś ze mną szczery, a ja cię z mieszkania wyrzuciłam!
  - To nic.
            Ponownie go przytuliła.
  - Aha! I dziękuje za ten bukiecik, jest prześliczny! - uśmiechnęła się Miona.
            Draco zrobił zdziwioną minę. Nie miał zielonego pojęcia o czym ona mówi. Jaki bukiecik? Że co??
  - Eee.....
            Teraz to Miona zrobiła zdziwioną minę.
- Nie żartuj sobie, no ten bukiecik róż.
            Draco nadal stał bez słowa.
  - Napisałeś też kartkę: „Wybacz mi, nigdy nie zapomnę o Tobie”.
  - Ale to nie ja... ci go dałem.
  - Jak to?! To niby kto?!
            Oboje byli zdziwieni, ale ich rozmowę przeszkodził nagle pojawiający się pacjent. Miona musiała wrócić do pracy. Draco obiecał, że przyjdzie po nią, gdy tylko skończy prace.
  - Aha... - zaczął Draco, gdy stał już przy wyjściu. - Przyjdziesz do mnie na kolacje?
            Hermionie szybciej zaczęło bić serce. Tylko potrząsnęła głową na znak, że się zgadza.
  - To super - powiedział Draco i uśmiechnął się do niej.