Tęskniłam za tym blogiem i tą historią, i serce mnie boli, że jest niezakończona. Dlatego kontynuuje, ale nie wiem ile historia będzie mieć rozdziałów i jak długo potrwa ich napisanie (praca, studia). Ale zachęcam i życzę miłego czytania.
Nowych czytelników zachęcam by weszli w klimat zaczynając od początkowych rozdziałów :)
Nigdy nie chciał wplątać Hermiony w sprawy Śmierciożerców. Dokładnie to od czasu kiedy zorientował się jak bardzo mu na niej zależy. Kiedyś jej nienawidził, teraz nienawidził samego siebie. Wiedział jedynie, że Artur pragnie zemsty i że wykorzysta do tego dziewczynę. Ale przez te kilka miesięcy utrzymywał ją przy życiu, czyli nie planował jej zabić. Pewnie planuje zabić jego. W tym przypadku Draco zgodziłby się na wszystko. Jego życie w zamian za jej.
- Nic tym durniom nie powiem. - Krzątał się po swoim mieszkaniu. - To oni chcieli przekazać wszystko Ministwrstwu. Teraz zrobię to po swojemu.
Tak naprawdę nie wiedział co ma zrobić. Pierwszy raz od tak dawna coś ruszyło się w sprawie zaginięcia Hermiony, a raczej porwania. Kiedy blondyn pomyślał tylko co ten bydlak Artur mógł jej zrobić, co jej zrobił z pewnością, musiał hamować się przed rozbiciem ściany własną pięścią.
- Nie wyjdzie z tego żywy - przekonywał samego siebie. - On zginie, albo ja wraz z nim.
Dla niego tylko jej życie było coś warte. Ona nie zrobiła nic złego. To ona zawsze była ta dobra, mądra. Ale dlaczego tak głupia by pozwolić się porwać. Tak naprawdę tak nie myślał. Był wściekły na siebie, ale próbował to jakoś zatuszować. Użalanie się nad sobą nic tutaj nie da. Teraz nic nie poradzi, nic nie zrobi.
- Teraz trzeba czekać na wieści od Artura albo Ministerstwa.
Ten szaleniec nazwał to grą. Jeśli chce się z nim zabawić, Draco nie ma nic przeciwko, tylko byle zostawił Mione w spokoju. Dlaczego jego nie porwał i nie torturował. Dlaczego w zemście go nie zabił tak po prostu. Musiał w zamian wymyślić jakiś chory plan. Więc teraz i Draco musi wymyślić swój. A powinien zacząć w miejscu gdzie to wszystko się zaczęło.
* * *
Kiedy wszedł do pokoju ona spała. Usiadł koło niej na łóżku, by móc lepiej się przyjrzeć. Wyglądała przerażająco. Tak wiele zła jej wyrządził. Jej rany na twarzy były wciąż świeże. Po jego ataku i po tym jak zemdlała postanowił nie zostawiać jej na ziemi. Mimo buzującego w nim gniewu, w momencie kiedy wziął ją w objęcia wszystko się rozpłynęło. Przeniósł ją na łóżko, a później zawahał. Nie chciał odejść. To było niewiarygodne uczucie, bardzo go zdziwiło. Teraz kiedy tak patrzył na śpiącą Hermione, dziewczynie o bladej cerze czuł się podobnie. Tylko nie mógł tego w żaden sposób nazwać.
Ale z pewnością to okaże się jego słabością, albo i zgubą.
- Hermiona. - Podniósł dłoń i poruszył nią lekko, jakby opuszkiem palca chciał dotknąć jej lekko czerwonej od krwi wargi. - To moja wina.
Coś go tknęło, ponieważ cofnął rękę. Nie potrafił zrozumieć tego co się z nim dzieje. Dlaczego zaczął żałować tej dziewczyny. Teoretycznie to nic mu nie zrobiła, nie wyrządziła żadnej szkody. No może poza jednym. Ta głupia dziewczyna zadawała się z Malfoyem, a nawet bardzo jej na nim zależało. Na tym blond idiocie.
Nagle gwałtownie zeskoczył z łóżka. Wcześniej zamyślił się i nie zobaczył, że dziewczyna już nie spała, przyglądała się mu swoimi pięknym, lecz zmęczonymi oczami. Dostrzegł w nich pogardę, nie lęk.
- Co jest twoją winą? - wyszeptała, na końcu jednak głos się jej załamał. Bardzo cierpiała przez to co wydarzyło się wczoraj. - To że mnie..
- Cicho bądź - odburknął. Nie patrzył się w jej stronę. Jednak Hermiona nie usłyszała w tym ani jednej nuty złości. - Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Ja..
- Ty co?!
Dziewczyna chciała zabrzmieć groźnie, chciała wstać i rzucić się na niego. Po raz pierwszy poczuła, że jest do tego zdolna. Jednak ledwo się ruszyła to na jej twarzy pojawił się ból.
- Nie ruszaj się głupia.
Spojrzała na niego jak na kompletnie inną osobę. Od kiedy to obchodzi go co się z nią dzieje, albo czy cokolwiek ją boli.
Jednak ten nie zwracał na nią uwagi, znowu usiadł koło niej, a kiedy chciała coś powiedzieć uciszył ją ręką. Nie było w jego ruchach niczego agresywnego.
To co się wydarzyło później zdziwiło ich oboje.
* * *
Draco zaszył się w najciemniejszym koncie Dziurawego Kotła. Roger jak zwykle stał za ladą i rozmawiał z kilkoma starszymi mężczyznami, jeden z nich wydawał się mu znajomy.
- Czy to...
Jednak tylko mu się zdawało. Miał już paranoje, wszędzie go widział. Artura. Ale to nie było możliwe, przecież nie mógł być wszędzie tam gdzie on.
Bert jednak nie zrezygnował z pracy tutaj, nadal latał między stolikami z kuflami piwa oraz innymi mocniejszymi trunkami. Kiedy w końcu stanął w miejscu dał mu znak, żeby podszedł do jego stolika.
- To co zwykle?
- Tak, ale razy dwa, czekam na kumpla.
Zabini obiecał wpaść do niego do Kotła jak najszybciej, jak tylko skończy dyżur w szpitalu. Draco na szczęście dzisiaj skończył już swój. Z pracy był bardzo zadowolony, mimo że przychodził do mieszkania wykończony to i tak nie odbierało mu to satysfakcji z dobrze wykorzystanego dnia.
Po chwili Bert zjawił się ze szklankami Ognistej Whisky.
- Jak się trzymasz?
Dracon spojrzał na niego.
- O co ci chodzi? - odburknął.
Nie miał ochoty na razie z nikim rozmawiać, a na pewno nie Bertem. Spoko koleś, ale jakoś nie należał do jego grona znajomych. Teraz z pewnością o tym zapomniał, bo poruszył najbardziej tkliwy temat. To że pomógł śledczym przy sprawie, nie oznaczało, że zyska tym przyjaźń blondyna. A temat Hermiony był dla Dracona drażliwy, zwłaszcza wśród ludzi którzy nie mają pojęcia co się dzieje w jego głowie.
- Spadaj - powiedział jakby bardziej do siebie niż do niego, bo Bert najwyraźniej nie dosłyszał.
- Co?
- Co tam co tam?!
Koło nich zjawił się Blaise.
- Nic - odburknął Draco. - Gdzieś ty był?
Miał nadzieję, że zignorowanie Berta wystarczy by ten zostawił go w spokoju, jednak tak się nie stało. Ten przysiadł się do chłopaków i wdał się w pogawędkę z Zabinim. Trwało to jakiś czas. Draco starał się opanować i ukryć swoje poirytowanie, ledwo mu to wychodziło. Roger wybawił go z opresji, bo zawołał Berta do siebie.
- No i po co tu przylazł - powiedział Draco.
- No co ty Draco, co ty taki dzisiaj?
- Musze z kimś porozmawiać.
Siedzieli w koncie pubu, Draco starał się mówić cicho. Co jakiś czas się rozglądał czy ktoś nie podsłuchuje. Jednak nie zauważył nic podejrzanego. Tylko Roger, Bert i kilku klientów, których nigdy wcześniej nie widział.
* * *
- Muszę się napić - Artur nie mógł wytrzymać tego napięcia. Można powiedzieć że wybiegł z pomieszczenia tak szybko jak to było możliwe. - Ale nie mogę tak po prostu wparować do pubu jako ja. Dobrze, że mam większe zapasy eliksiru. - Cały czas burczał pod nosem. W jakiś sposób uspokajało go to.
Kilkanaście minut później stał już pod drzwiami Dziurawego Kotła jako niejaki George. Kiedy wszedł do środka od razu podszedł do lady i zamówił brandy. Roger podał mu szklankę i życzył na zdrowie.
- Poprosimy jeszcze jedną kolejkę! - krzyknął jakiś klient.
- Ludziom nie chce się dupy ruszyć z miejsca - powiedział Artur do siebie, ale barman go usłyszał i podszedł do niego bliżej.
- Tak to już jest mój panie - powiedział.
Artur spojrzał w jego stronę.
- Zresztą - ściszył głos - to ten młody Malfoy z towarzyszem. A nie wiem czy szanowny pan słyszał tę historię.
Artur jak to tylko usłyszał obrócił się w tamtą stronę tak gwałtownie, że aż spadłby z barowego stołka. Rzeczywiście był tam Malfoy, siedział sobie jakby nigdy nic się nie stało. Ale nie wyglądał za dobrze i to było dla niego bardzo satysfakcjonujące.
- To mówi pan, że co się stało? - spytał barmana, chciał usłyszeć co tak naprawdę ludzie gadają.
- Mów mi Roger.
- George - odpowiedział.
- Jakiś czas temu... - zaczął opowiadać.
Można powiedzieć, że świetnie się bawił słuchając tej opowieści. Bardzo mu to humor poprawiło, w pewnym stopniu. Jednak gdy przypomniał sobie o tej sytuacji która miała miejsce niedawno znowu popadł w zadumę. Nadal nie mógł pojąć co mu strzeliło wtedy do głowy.
- No na razie!
Z zamyślenia wyrwał go głos Rogera, który krzyknął do właśnie wychodzącego klienta. Do Malfoya. Artur bez namysłu poszedł za nim.
* * *
Hermiona próbowała zrozumieć co się stało. Dlaczego to zrobił i co mu odbiło. Co chodzi mu po głowie i do czego to zmierza. Czy to część jakiegoś kolejnego chorego planu?
Teraz go nie było i nie wiadomo za ile wróci. Gdzie poszedł, co chce zrobić. Może jej to wyjaśni, chociaż dlaczego by miał. Przecież on jest zwykłym porywaczem, mordercą.
- Zapytam go, tak właśnie.
Dzień za dniem mimo zniewolenia i ostatnich kilku przykrych sytuacji z pobiciem, Hermiona czuła się dobrze. Stawała się coraz silniejsza i odporna psychicznie.
Artur nie był już taki jak na początku, wtedy bała się go, brzydziła się każdym jego ruchem i nienawidziła za każde jego słowo. Teraz nie zostało już nic, oprócz złości i smutku, który jest tak silny jak nienawiść na początku. Smutek to nie był strach, w smutku znajdowała siłę, której nie mogła długo odnaleźć.
- Dlaczego to zrobił?
Tego popołudnia, kiedy ponownie usiadł koło niej na łóżku i uciszył ręką, spojrzał jej głęboko w oczy. Po jego policzku spłynęła łza.
Jedynie co zdążyła zobaczyć, to ten moment zawahania, potem wszystko wydarzyło się za szybko by prawidłowo zareagować. Chłopak błyskawicznie przysunął się bliżej niej i musnął jej policzek ustami. Drobny pocałunek, którego nikt się nie spodziewał.
Oboje byli równie zaskoczeni. Słowa nie mogły im przejść przez gardła. Jednak Arturowi udało się wykrztusić słowo: ,,Żałuję". Po tym wybiegł, a ona nie widziała go do teraz.